Samuel Kretes „Koncept nr 14”

Samuel Kretes „Koncept nr 14”

W 2016 roku miałam okazję czytać dwie pierwsze części „Donkiszoterii warszawskiej”, chociaż nie mam pewności, czy ten cykl już wtedy miał taką nazwę. Oba tomy były pewnego rodzaju grą literacką między czytelnikiem, autorem a tekstem. Brzmi intrygująco? Taką mam nadzieję. „Surogat” Witolda Taumana mnie zachwycił, „Taktotu” Jakuba Dąbrowskiego trochę ostudziło mój zapał, ale tylko trochę. Miałam nadzieję, że finał serii wyjaśni wątpliwości, które pojawiły się w trakcie czytania „Taktotu”. Niestety długo przyszło mi czekać na trzecią część. Pojawiła się ona dopiero we wrześniu ubiegłego roku, a w moje ręce trafiła jeszcze później. Zastanawiałam się, czy powrót do tej serii ma w ogóle sens, ale podobno każdą z części można czytać osobno, więc i taka długa przerwa nie powinna mieć znaczenia, ale czy faktycznie tak jest?

Samuel Kretes jąka się, co bez wątpienia nie ułatwia mu życia... Codziennie rano trenuje przed lustrem wypowiadanie imienia ukochanej Zuzanny. Swym siedmioletnim sercem kocha ją i jest nią onieśmielony. Chciałby z nią porozmawiać, ale brak mu odwagi, więc ich relacja rozwija się tylko w wyobraźni chłopaka. Samuel bardzo lubi też bibliotekę i co tydzień w piątek chętnie tam przesiaduje. By lepiej poznać Zuzannę, Samuel postanawia włamać się do sekretarzyka i przyjrzeć się bliżej jej karcie bibliotecznej. Liczy, że to pomoże mu nawiązać z nią kontakt... Dzięki sporemu zaangażowaniu i wytrwałości włamanie się udaje, niestety jego wysiłki okazują się bezowocne, bo karta jest pusta. Zuzanna nie wypożyczyła jeszcze żadnej książki... Jedynym łupem jest data urodzenia dziewczyny. Chłopak jednak się nie poddaje, co pewien czas ponawia próby, jednak do końca szkoły karta pozostaje pusta.

Muszę przyznać, że ta historia mnie wciągnęła, chociaż na pierwszy rzut oka nie wydaje się jakoś szczególnie zajmująca. Śledzimy tu życie Samuela od pierwszej klasy szkoły podstawowej aż po maturę i bez wątpienia nie jest to nudne życie. Narratorem tej opowieści jest Samuel, dzięki temu dobrze go poznajemy, możemy się przyjrzeć jego rozterkom, problemom i różnym pomysłom. Ma on bogate życie wewnętrzne, dzięki temu historia nabiera głębi i barw. Całość napisana jest w przystępny sposób, książka nie jest długa, więc tak naprawdę można ją przeczytać na jedno posiedzenie, szczególnie, że wciąga.

Autor podejmuje sporo ciekawych tematów, jak chociażby akceptacji w grupie, solidarności, nieśmiałości, dorastania i walki o ideały, ale też kreowania się na kogoś zupełnie innego niż się w rzeczywistości jest. Widzimy, jak młodzi ludzie patrzą na świat i przyszłość, jak niekiedy nie potrafią sprostać oczekiwaniom otoczenia albo jak się zderzają z brutalną rzeczywistością, na co zupełnie nie są przygotowani. Jest tu wiele smaczków i mrugnięć okiem w kierunku czytelnika. Mnie bardzo zaintrygowała świąteczna strucla makowa... Kto by pomyślał, że może się stać ważnym elementem powieści. Takich atrakcji jest całkiem sporo. Książka daje daje do myślenia, ale też bawi i zaskakuje.


Samuel Kretes „Koncept nr 14”

Koncept nr 14” to udane zakończenie serii. Nie jest to banalna historia, książka wywołuje mnóstwo emocji, ale też trochę bawi, a momentami nawet wprawia w osłupienie. Bez wątpienia określenie jej jako gry między czytelnikiem, autorem a tekstem jest bardzo trafne. Autor bardzo się stara, by wciągnąć nas do wykreowanego przez siebie świata, uczynić nas uczestnikami opisanych tu wydarzeń. I to mu się udaje. Po książkę można spokojnie sięgnąć bez znajomości poprzednich tomów, ale myślę, że warto poznać całość. Rozważam powrót do poprzednich tomów, jednak nie wiem, czy czas mi na to pozwoli. O innych kuszących pozycjach, które stoją na półce, nawet nie wspomnę... Jednak bez wątpienia warto sięgnąć po „Donkiszoterię warszawską”!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Autorowi i Wydawnictwu Oficynka.

Samuel Kretes, Koncept nr 14, Wydawnictwo Oficynka, 2019,
ISBN: 978-83-65891-66-2,
Str. 212.

Komentarze

  1. Nie słyszałam o tej serii, a przynajmniej nie zapadła mi w pamięci. Już sam początek recenzji mnie zaciekawił, więc myślę, że sięgnę po pierwszy tom.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również pierwszy raz czytam o tej serii, ale na pewno będę chciała po nią sięgnąć. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się Ciebie zainteresować. :)

      Usuń
  3. Czytałam już o tej serii. Na pewno będę miała ją na uwadze przy swoich przyszłych wyborach czytelniczych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Cóż, dopóki nie sięgniesz, to się nie przekonasz. :)

      Usuń
  5. Ludzie, którzy się jąkają to mają naprawdę trudno w życiu. Czasami nawet jak się nie chce to można się niechcący z nich zaśmiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Nie zazdroszczę. A im bardziej się stresują, tym bardziej się jąkają. Masakra.

      Usuń
  6. Dziękuję za recenzję. Jeszcze przede mną "Bieguni" Olgi Tokarczuk. Ślę serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam tej serii :) Szczerze mówiąc chyba pierwszy raz spotykam się z tego typu serią, nie mam pojęcia czy by mnie zainteresowała :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto spróbować. Gorąco polecam! To ciekawa odmiana. :)

      Usuń
  8. Wydaje mi się, że ja również nie słyszałam o tej serii. Zainteresowała mnie i dam jej szansę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super! Myślę, że się nie zawiedziesz i jestem niezmiernie ciekawa Twoich wrażeń. :)

      Usuń
  9. Dobrze,że fajne zakończenie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pozwala z odłożyć książkę z dużym zadowoleniem. :) Lubię ciekawe zakończenia.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty