Jerome David Salinger "Buszujący w zbożu"
Praktycznie
na każdej liście książek, które trzeba przeczytać znajdziecie
powieść Salingera "Buszujący w zbożu". Jakiś czas temu
miałam okazję czytać inną pozycję tego autora - "Franny i Zooey", która przypadła mi do gustu, mimo to do osławionej
powieści podchodziłam i tak ze sporym dystansem. Może to kwestia
tytułu, który budził jakieś dziwne skojarzenia. Jednak gdy już
zabrałam się za czytanie tej książki, to okazało się, że
chociaż tytuł ma coś wspólnego z treścią, to ten związek jest
niewielki, bardziej symboliczny.
Głównym
bohaterem i narratorem tej powieści jest Holden Caulfield,
szesnastolatek, który chce opowiedzieć nam swoją historię.
Zaczyna ją od dnia, kiedy postanowił opuścić prywatne liceum
Pencey w Agerstown. Wspomina mecz, który oglądał i wizytę u
swojego nauczyciela historii, Spencera. Holden oblał cztery
przedmioty, cały semestr nie przykładał się do nauki, co
zakończyło się wyrzuceniem ze szkoły. Niestety nie jest to
pierwsze liceum, którą zmuszony jest opuścić. Teraz chce
odczekać kilka dni zanim wróci do domu, żeby rodzice dowiedzieli
się z innego źródła o tym wydaleniu i zdążyli się oswoić z
sytuacją, zanim zobaczą syna. Holden opowiada o swoim
współlokatorze i koledze z sąsiedniego pokoju. Są to często
bardzo naturalistyczne, czasami nawet niesmaczne opisy. Jego kolega,
Stradlater, ma dzisiaj randkę z dawną miłością Holdena i to
właśnie ona staje się przyczyną ich konfliktu i tego, że chłopak
postanawia opuścić szkołę, wyjechać do Nowego Jorku i kilka
najbliższych dni spędzić w hotelu, odpocząć i odreagować
ostatnie wydarzenia. Tak też w końcu robi...
Holden
to dosyć zbuntowany nastolatek, syn dobrze sytuowanych ludzi. Nie
mogę powiedzieć, żebym się z nim utożsamiała albo chociaż go
polubiła. Jego decyzje są dziwne, świadczą o braku dojrzałości,
specyficznym podejściu do życia. Jego siostra zarzuca mu, że
nic mu się nie podoba, że zawsze ma jakieś zastrzeżenia, i nie
można tej małej dziewczynce odmówić słuszności. Faktycznie
niewiele rzeczy sprawia chłopakowi radość. W trakcie swojego
pobytu w Nowym Jorku nie szczędzi sobie różnego rodzaju atrakcji,
przez co jego oszczędności w bardzo szybkim tempie topnieją.
Okazuje się, że nie ma on większego problemu z nabyciem alkoholu,
a seks z prostytutką jest na wyciągnięcie ręki. Wygląda to jak
klasyczny bunt nastolatka, ale mogą kryć się za tym też jakieś
poważniejsze problemy.
Jak
już wspomniałam, narratorem tej powieści jest Holden, co
zdecydowanie przekłada się na język powieści, który ma wyrażać
ten młodzieńczy bunt, w jego wypowiedziach nie brakuje
niecenzuralnych słów, ale jest to język łatwy, bardzo przystępny
dla czytelnika. Holden ma sporo zastrzeżeń do otaczającego go
świata, pewnie jak każdy nastolatek. Znajduje się on na pograniczu
między dorosłością a dzieciństwem, stara się zachowywać jak
człowiek dorosły, snuje plany na przyszłość,
ale tak naprawdę jego poczynania i marzenia świadczą o braku
dojrzałości. Sam nie radzi sobie z rolą, którą sobie narzucił,
więc w najmniej spodziewanych momentach zdarza się, że chłopak
wybucha płaczem. Jego opowieść jest bardzo realistyczna, Holden
pokazuje świat takim jakim go widzi, bez ubarwiania, bez
omijania wątków niesmacznych, niewłaściwych czy wstydliwych.
Jestem
w stanie zrozumieć, czym zachwycają się w tej książce krytycy
literaccy, bo faktycznie jest to dobrze napisana powieść, która
może skłaniać do refleksji, dać coś czytelnikowi. Czyta się ją
dobrze, bez znudzenia, ale też niestety w moim przypadku zabrakło
zachwytu. Nie jest to jedna tych z książek, które pochłaniają
bez reszty, które czyta się z rozdziawioną buzią, przy których
co chwilkę ma się ochotę wzdychać, w moim przypadku bynajmniej
tak nie było. Może gdybym miała naście lat, to problemy naszego
bohatera byłby mi bliższe, może miałabym wtedy wrażenie, że
autor doskonale oddał to, co czuje przeciętny nastolatek, może
kiwałabym głową z zachwytu nad każdym kolejnym zdaniem. Niestety
dzisiaj nie jestem w stanie wykrzesać z siebie zbyt wiele
entuzjazmu. Może to też kwestia innych czasów. W końcu po raz
pierwszy ta powieść ukazała się w roku 1951. To co wtedy musiało
szokować, dzisiaj może nas nawet nie dziwić. Wtedy napisanie
takiej książki wymagało sporej odwagi, dzisiaj wielu autorów,
producentów programów telewizyjnych cały czas stara się nas
szokować, przez co granica tego co jest do przyjęcia dla
przeciętnego Kowalskiego, niemal co chwilę się przesuwa.
Mimo
moich zastrzeżeń uważam, że jest to wartościowa powieść, po
którą warto sięgnąć i wyrobić sobie własne zdanie na jej
temat.
Moja
ocena: 7/10,
Jerome
David Salinger, Buszujący w zbożu, Wydawnictwo Albatros A.
Kuryłowicz, 2012,
ISBN:
978-83-7659-699-0,
Str.
304.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach "Czytam literaturę amerykańską", "Czytam książki wydane przed 1990 rokiem", "Klucznik" oraz "100 książek, które...".
Recenzja bierze udział w wyzwaniach "Czytam literaturę amerykańską", "Czytam książki wydane przed 1990 rokiem", "Klucznik" oraz "100 książek, które...".
Czytałam ją w gm jako lekturę, ale już za bardzo nie pamiętam :))
OdpowiedzUsuńJak ja chodziłam do szkoły, to "Buszujący w zbożu" nie był lekturą, dlatego sięgnęłam po nią dopiero teraz.
UsuńO 'Buszującym w zbożu' oczywiście słyszałam, ale nigdy nie ciągnęło mnie, aby sięgnąć po tę lekturę i chyba się to nie zmieni.
OdpowiedzUsuńJa byłam tej książki bardzo ciekawa i cieszę się, że mogłam sobie wyrobić własne zdanie na jej temat.
UsuńTak niemal na każdej liście jest, bo to klasyka;) Miło wspominam. Pozdrawiam ciepło;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dobrze wspominasz tę lekturę.
UsuńSłyszałam o tej książce bardzo wiele i zazwyczaj były to pochlebne opinie, ale mimo to jakoś nie potrafię się do niej ,,przekonać''.
OdpowiedzUsuńNie namawiam:)
UsuńJa również słyszałam o niej, ale cóż... na razie mam co czytać :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś spróbujesz... :)
UsuńPóki co muszę nadrobić swoje lektury :))
OdpowiedzUsuńRozumiem, ale może w przyszłości spróbujesz? :)
UsuńCzytałam tę książkę dawno temu i niewiele z niej pamiętam, może jedynie to, że mnie nie zachwyciła, nie uznałam jej za wybitną i zastanawiałam się, o co tyle szumu.
OdpowiedzUsuńMoże dziś, kiedy jestem kilkanaście lat starsza, inaczej odebrałabym tę powieść.
Mi do zachwytów też sporo brakuje i dla odmiany myślałam, że właśnie gdybym sięgnęła po nią mając naście lat, to bardziej przypadłaby mi ona do gustu, ale jak widać na Twoim przykładzie, niekoniecznie by tak było.
UsuńJa mam podobne odczucia jak wyżej, mam tę książkę w swojej biblioteczce i czytałam ją jakiś czas temu, ale pamiętam, że nie zachwyciła mnie bardzo, raczej po prostu "dobra", przynajmniej w moim odczuciu. Może kiedyś jeszcze do niej wrócę, i będą towarzyszyły mi inne emocje, zobaczymy:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa nie planuję raczej powrotu do tej książki, ale kto wie... Też gorąco pozdrawiam!
UsuńTa książka kojarzy mi się przede wszystkim z amerykańskimi filmami/książkami, gdzie młodzież narzekała, że musi to czytać :D
OdpowiedzUsuńCzyli nie tylko my narzekamy na lektury:)
UsuńNie czytałam, ale twoja recenzja skojarzyła mi się ze starą książką o nastolatkach żyjących w latach 80-tych, gdzie o miejscami zachowania bohaterów wydawały mi się śmieszne. To była niby wspólczena książka dla młodziezy. Chyba na tą sie wiec nie zdecyduje, ale nigdy nic nie wiadomo
OdpowiedzUsuńTeż się staram nie zarzekać, bo różnie w życiu bywa... :)
UsuńMiałam duże oczekiwania względem tej powieści i zawiodłam się na niej, jak mało kiedy. "Buszujący w zbożu" wynudził mnie i nie zachwycił dosłownie niczym.
OdpowiedzUsuńJa niestety też oczekiwałam czegoś więcej, a może po prostu czegoś innego...
UsuńOstatnio zaczęłam to czytać i po 67 stronach sobie darowałam. Myślałam, że jeżeli nastolatki w Ameryce się nią zachwycają to ja też będę. No, ale się zawiodłam. Może kiedyś do niej wrócę.
OdpowiedzUsuńFaktycznie amerykańskie nastolatki się tą książką zachwycają? Przyznam, że nie drążyłam tego tematu.
UsuńSłyszałam oczywiście o tej książce, ale nie miałam okazji przeczytać - kiedyś na pewno się z nią zapoznam :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj. Jestem ciekawa Twojego zdania.
UsuńWidzę, że wzięłaś się za klasykę. Też mam tę książkę w planach. :)
OdpowiedzUsuńStaram się co jakiś czas sięgnąć po klasykę. Myślę, że są tytuły, które wypada znać, szczególnie jeśli się jest takim molem książkowym jak ja:)
UsuńPamiętam jak z wypiekami na twarzy czytałam ją będąc w liceum. Może jeszcze do niej powrócę jak znajdę czas.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Niestety nie mogę się już o tym przekonać, czy w liceum byłabym pod większym wrażeniem tej lektury... Czego bardzo żałuję:)
UsuńHolden "buszuje" po Nowym Jorku, ucieka przed tym co go razi - szarą rzeczywistością, hipokryzją, przestrzeganiem norm. To chłopak który jest ogromnie samotny i pozbawiony miłości... Dla mnie to książka kultowa, do której często wracam...
OdpowiedzUsuńDobrze mi się czytało Twoją recenzję, ale nie powiem, żeby "Buszujący w zbożu" był moim numerem jeden na liście do przeczytania :) mimo to kiedyś postaram się sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować. Ciekawe, czy przypadnie Ci do gustu.
UsuńZ przyjemnością czytałam tę książkę :D Pamiętam, że we fragmentach omawialiśmy ją w szkole, a że nie przepadałam za lekturami, skreśliłam ją od razu. Dopiero po kilku latach postanowiłam się za nią zabrać i jakoś nie żałuję.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Tobie przypadła ona do gustu. Ja starałam się ją docenić, ale nie powaliła mnie ona na łopatki.
UsuńZgadzam się.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem i nie żałuję, ale drugi raz do niej nie wrócę.
Różne są opinie o tej książce, ale ja też nie mam potrzeby, by do niej wracać.
UsuńEch, szkoda, ja pisałam o niej i byłam nią zachwycona! Chociaż Holden działał mi na nerwy :)
OdpowiedzUsuńOj, mnie też Holden bardzo irytował:) Nawet jak na nastolatka, to był wybitnie denerwujący.
UsuńCzytałam już dość dawno po prostu pewne książki wypada znać. Ale w fotel mnie nie wbiła i raczej do niej nie wrócę :)
OdpowiedzUsuńCzyli masz podobne odczucia do moich:)
UsuńZaliczyłam do kluczników majowych - za kolor (zboże) i za wydawnictwo na A (Albatros) +2 punkty ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń