Jerome David Salinger „Franny i Zooey”
Myślę,
że Salingera nie trzeba Wam przestawiać. Nawet jeśli nie
słyszeliście o książce "Franny i Zooey", to z pewnością
przynajmniej obił się Wam o uszy tytuł "Buszujący w zbożu".
Ja dopiero zaczynam moją przygodę z tym autorem. Na początek
zabrałam się za książkę, na którą składają się dwa
opowiadania zatytułowane "Franny" i "Zooey".
Natomiast "Buszujący w zbożu" czeka na półce na swoją
kolej.
Pierwsze z opowiadań czyli "Franny" przybliża czytelnikowi historię pewnej zakochanej pary. Opowieść zaczyna się, gdy Lane wypatruje na dworcu swojej ukochanej, oboje cieszą się na to spotkanie, a jednak coś wisi w powietrzu, coś musi zostać wyjaśnione. Franny jest jakaś dziwna, odmieniona. Może to tylko gorszy dzień, a może dusi coś w sobie. Autor wspaniale ukrywa miedzy wierszami, te najważniejsze treści. Niewiele mówi wprost, dając pole do popisu naszej wyobraźni. Uwielbiam takie krótkie teksty, które zawierają w sobie ogromne pokłady energii.
Natomiast
drugie opowiadanie pod tytułem „Zooey” wyjaśnia dużo więcej.
Jest ono znacznie dłuższe i napisane nieco inaczej. Na jego
początku poznajemy Zooeya podczas kąpieli, kiedy to w wannie czyta
stary list od swojego brata Buddy'go. Jest to długi list, pełen
przemyśleń, zwierzeń, wyznań i rad. Ablucje dwukrotnie przerywa
mu jego mama, Bessie, która zamartwia się swoimi dorosłymi dziećmi
i cały ten swój strach obnaża przed synem. Niepokoi się ona
Buddy'm, do którego nie może się dodzwonić. Zamartwia się
Franny, która wróciła do rodzinnego domu, by przeżywać w
samotności załamanie nerwowe. Tak, nie mylicie się, mowa jest o
bohaterce pierwszego opowiadanie. Nadal targają nią jakieś
wewnętrzne bolączki, na przemian śpi i płacze, kategorycznie
odmawia spożywania jedzenia. Rodzice chcą ustalić, jakie są
przyczyny jej złego samopoczucia, chcą jej jakoś pomóc.
Zooey
jest bratem Franny. Są oni najmłodsi z siódemki rodzeństwa.
Wszystkie dzieci z tej rodziny były bardzo uzdolnione, w
dzieciństwie brały udział w programie radiowym "Oto mądre
dziecko". Była to taka zgaduj-zgadula, w której przez około
szesnaście lat ciągle przynajmniej jedno z rodzeństwa brało
udział i to ze sporym powodzeniem. Na życie Franny i Zooeya duży
wpływ miało starsze rodzeństwo, szczególnie dwójka z nich -
Seymour
i Buddy. Jednak czy był to pozytywne działanie?
Opowiadania
te nasycone są religijnymi i egzystencjalnymi rozważaniami, autor
odkrywa przed nami życie wewnętrzne bohaterów, ich problemy natury
moralnej. Utwory mówią o poszukiwaniu drogi do Boga, szczęścia
oraz o braterskiej miłości. Oba
opowiadania znacznie różnią się od siebie, a jednocześnie
doskonale się uzupełniają. Salinger po mistrzowsku posługuje się
słowem i tym należy się delektować w trakcie tej lektury. Dzieje
się tutaj w zasadzie niewiele, ale czy wartka akcja jest niezbędna
w dziele literackim? Ważniejsze jest, by książka skłaniała do
refleksji i tego z pewnością tej książce nie można odmówić.
Można się w niej rozsmakować, chłonąć te filozoficzne dysputy i
samemu się nim oddawać. Nie jest to łatwa lektura, nie wiem na ile
udało mi się dotrzeć do jej sedna. Być może wrócę do niej
jeszcze, bo mam wrażenie, że w trakcie jednego czytania nie można
dostrzec całego bogactwa, które w niej tkwi.
Na
koniec podzielę się z Wami cytatem z książki:
"Jeżeli
ktoś jest prawdziwym poetą, tworzy coś pięknego. To znaczy, że
zostaje ci coś pięknego, nawet kiedy już odwrócisz kartkę i
odłożysz książkę."
[J.
D. Salinger, Franny i Zooey, strona 28]
Chociaż
książka ta nie jest poezją, a jej autor nie jest poetą, to jednak
fragment ten doskonale opisuje tę literaturę. Nie
pozostaje mi więc nic innego, jak polecić Wam to ponadczasowe
dzieło.
Moja
ocena 8/10
Jerome
David Salinger,
Franny i Zooey, Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz, 2007,
ISBN
978-83-7359-554-5
str.
232
Nie czytałam, ale w planach mam:)
OdpowiedzUsuńŻyczę przyjemnej lektury:)
UsuńZaciekawiłaś mnie tymi opowiadaniami, ale zniechęca mnie wątek religijnych rozważań, drogi do Boga, itp. Pewnie warto przeczytać, jednak ja podchodzę do tego ostrożnie;)
OdpowiedzUsuńJeżeli nie lubisz tego typu problematyki, to raczej odradzam tę książkę, bo na tych rozważaniach się ona opiera. Na szczęście autor nie ograniczył się do wiary katolickiej, nawiązuje on też do buddyzmu.
UsuńZdecydowanie nie jest to lektura dla każdego.
Pisarza znam, ale muszę się przyznać, że jeszcze żadnej książki tego autora nie czytałam. Mam w planach "Buszujący w zbożu", lecz te opowiadania będę miała również na uwadze:)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że "Buszujący w zbożu" jest bardziej przystępny, łatwiej można się w niego wciągnąć. Opowiadania podobno są trudniejsze.
UsuńPowtarzam tylko zasłyszaną opinię. Jak przeczytam "Buszującego w zbożu", to z pewnością wyrażę własne zdanie na ten temat.
Pozdrawiam:)
A ja słyszałam znowu, że "Buszujący w zbożu" jest średnio dobrą książką (opinie blogerów), ale i tak chciałabym przeczytać książkę i sama się przekonać.
UsuńIle ludzi, tyle opinii. Tym bardziej jestem ciekawa, czy ta książka przypadnie mi do gustu.
UsuńZa "Buszującym w zbożu" raczej nie przepadam, ale David Salinger to autor wręcz klasyczny i chętnie poznałabym inne jego książki.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto spróbować, chociażby po to, żeby wyrobić sobie własne zdanie.
Usuń
OdpowiedzUsuń"Buszującego w zbożu" czytałam w liceum, ale niestety było to tak dawno, że nic z tej lektury nie pamiętam. Po opowiadania nigdy nie miałam przyjemności sięgnąć:)
Cóż, sama trafiłam na nie zupełnie przypadkowo. Do zakupu skusiła mnie ich niska cena i nazwisko autora. Moim zdaniem było to dobrze wydane 5 zł :)
UsuńTej pozycji podziękuję, niestety nie widzę nic dla siebie.
OdpowiedzUsuńRozumiem i nie namawiam.
UsuńAż wstyd powiedzieć ze nie czytałam jeszcze nic z twórczości tego autora :) Jednak mam nadzieję ze niedługo to nadrobię :)
OdpowiedzUsuńNie masz się czym przejmować, ja też dopiero zaczęłam swoją przygodę z tym autorem:)
UsuńCzasami do pewnych książek trzeba zajrzeć po jakimś czasie by odkryć w nich coś nowego. Bardzo dobra recenzja.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplement:)
UsuńOooo ciekawe :) przez "Buszującego w zbożu" nie mogłam kiedyś przebrnąć, ale możliwe, że byłam zbyt dziecinna wtedy, dlatego nie skreślam całkiem tego autora, a nawet rozejrzę się w bibliotece za „Franny i Zooey” :)
OdpowiedzUsuńChyba faktycznie do takiej literatury trzeba dojrzeć. Preferencje czytelnicze z czasem się zmieniają i podejrzewam, że dziesięć lat temu też bym nie potrafiła się tą książką zachwycić.
UsuńJestem bardzo ciekawa, czy i Tobie się spodoba:)
Oczywiście "Buszującego w zbożu" czytałam, fajnie było, ale nie aż tak bardzo abym zapoznawała się z innymi powieściami autora. :)
OdpowiedzUsuńNie ma sensu się zmuszać. W końcu jest tyle ciekawych książek do przeczytania.
UsuńKiedyś strasznie nie lubiłam opowiadań, jednak po lekturze książki Alice Munro mój stosunek do tego typu literatury diametralnie się zmienił. Po "Franny i Zooey" chętnie sięgnę, jednak myślę, że przed tym zapoznam się z "Buszującym w zbożu" :)
OdpowiedzUsuńMiałam podobne zdanie na temat opowiadań jak Twoje i też od niedawna je pokochałam. Zdecydowanie ich nie doceniałam:)
Usuń