Larry McMurtry „Ulice Laredo”
Gdy sięgałam po „Na południe od Brazos”, nie spodziewałam się wielkiej miłości. Klimaty westernowe były mi zupełnie obce i jakoś nie wyobrażałam sobie, że może być inaczej. Dodatkowo prawie 900 stron miało prawo mnie przytłoczyć albo zniechęcić, ale tak się nie stało. Książka mnie bardzo zaskoczyła i zachwyciła, zabrała w emocjonującą podróż, pełną niewygód i komplikacji. Polubiłam jej bohaterów i sposób narracji autora. Zapragnęłam więcej i w końcu się doczekałam. Gdy tylko nadarzyła się okazja, nie mogłam sobie odmówić „Ulic Laredo”. Czy okazały się równie fascynujące?
Kapitan Woodrow Call dostaje zlecenie zabicia Joeya Garzy, młodego Meksykanina, który w bardzo brawurowy sposób napada na pociągi. Jednak to nie to jest jego główną winą. Garza morduje, mimo swego młodego wieku ma na swoim koncie trzydzieści zabójstw.
Call nie jest już młody, ani nie ma też zgranej kompanii, która mogłaby mu pomóc w pościgu. Próbuje zaangażować Ślepkiego, dawnego Kapelusznika, ale ten niestety woli zostać z rodziną w ich gospodarstwie. Kapitan musi szukać dalej... Póki co towarzyszy mu buchalter podesłany przez zleceniodawcę, który zdaje się zupełnie nie nadawać do tej misji.
Ślepki z Loreną mają piątkę dzieci. Wspólnie prowadzą farmę w Teksasie, a do tego Lorena uczy dzieci w okolicznej szkole. Bez wątpienia wyjazd Ślepkiego nie byłby jej na rękę. Lorena bardzo się cieszy, że mąż został z nimi, ale jej radość jest krótka. Mężczyzna nie może się pogodzić z tym, że odmówił kapitanowi, że go zawiódł i został w domu. Miota się po domu, zaniedbuje obowiązki i ciągle rozmyśla o swej decyzji. W końcu stwierdza, że jednak musi dogonić Calla i przyłączyć się do kompanii. Spełnić swój obowiązek.
Początkowo ciężko było mi się odnaleźć w opisanej tu rzeczywistości. Od lektury „Na południe od Brazos” minęło już trochę czasu, ale również między fabułą obu powieści jest spora przerwa. Autor w skrócie opowiada o tym, co się stało w międzyczasie, ale i tak przyznaję, że się trochę w tym gubiłam. Na szczęście tylko na początku. Bo im dłużej czytałam, tym bardziej wsiąkałam w tę opowieść. Autor na przemian opowiada o losach głównych bohaterów, na niektóre wydarzenia pozwala nam spojrzeć z różnej perspektywy. Snuje swoją opowieść powoli i leniwie, by pod koniec mocno podkręcić tempo.
Mogłoby się wydawać, że „Ulice Laredo” to typowo męska opowieść i że to mężczyźni wiodą tu prym. Bez wątpienia jest to książka o nich, ale nie tylko. Mamy tu kilka silnych, barwnych, a do tego pięknych pań. Autor gloryfikuje kobiety, a z mężczyzn zdarza mu się kpić. Oczywiście nie wszystkie kobiety opisuje z podziwem, trafiają się tu też bezwolne istoty, które godzą się na swój los, nie wierząc, że same są cokolwiek zmienić. Jednak to nie na nich skupia się Larry McMurtry. Tworzy on fascynujące, wielowymiarowe portrety swoich bohaterów. Doskonale opisuje targające nimi emocje, wątpliwości i obawy. Galeria postaci jest bardzo różnorodna, mamy bohaterów, ofiary, zwykłych ludzi, ale nie brakuje w niej również najgorszych szumowin.
Jak zawsze w przypadku publikacji Wydawnictwa Vesper muszę wspomnieć o świetnej szacie graficznej powieści, o doskonale korespondującej z opowieścią i poprzednią częścią okładce. „Ulice Laredo” są zdecydowanie mniej opasłe niż „Na południe od Brazos”, a i tak mogą przytłoczyć rozmiarem. Oba tomy bardzo elegancko prezentują się na półce. W środku znajdziecie też wiele wyjaśniające posłowie autorstwa Michała Stanka oraz zdjęcia i grafiki związane z opisaną tu historią. Autor obok fikcyjnych postaci umieścił na kartach tej książki również prawdziwe osoby, jednak nie zawsze sztywno trzymał się ich historii.
„Ulice Laredo” to kawał świetnej literatury. Barwnej, wielowątkowej i do bólu realistycznej. To bardzo ciekawa powieść, wyróżniająca się na tle współczesnej literatury. Autor nie oszczędza swoich bohaterów, piętrzy przed nimi komplikacje i nie waha się pozbawić ich życia. Jest brutalny, zupełnie jak ówczesna rzeczywistość. Zachęcam Was do wyruszenia w tę niełatwą, emocjonującą i pouczającą podróż razem z bohaterami Larry’ego McMurtry’ego. Warto!
Moja ocena: 9/10
Larry McMurtry, Ulice Laredo, Vesper, 2021,
ISBN: 978-83-7731-392-3,
Str. 484.
Będę miał na uwadze. "Vesper" znaczy po łacinie bodajże "wieczór". Zetknąłem się już chyba z książkami tego wydawnictwa, a poza tym - miałem znajomego Teksańczyka ;-) . Pozdrawiam Kornelio serdecznie, udanego tygodnia :-) .
OdpowiedzUsuńKoniecznie rozejrzyj się za książkami z tego wydawnictwa. Warto! Piękne wydania i zazwyczaj ciekawe treści. :) Również pozdrawiam!
UsuńJuż dla samego wydania chcę się mieć tę książkę.
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię. Polecam z całego serca.
UsuńLubię tego typu literaturę, swego czasu byłam zachwycona "Synem".
OdpowiedzUsuńChyba nie kojarzę, muszę poszperać w sieci. :)
UsuńLubię realistyczne historie ❤
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że skusisz się na lekturę. :)
UsuńTo chyba nie do końca literatura dla mnie ;<
OdpowiedzUsuńCóż, też tak myślałam, a jednak okazało się inaczej. :)
UsuńZachęcająca recenzja :)
OdpowiedzUsuńCieszę się i polecam!
UsuńNie słyszałam o tej książce wcześniej, ale widzę, że warto ją poznać :)
OdpowiedzUsuńZgadza się. Polecam zacząć od pierwszej części, chociaż można je też czytać oddzielnie.
UsuńO rany.. Ale grubaski :O No nie wiem, niby mnie kuszą, ale objętość trochę przeraża ;)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam? ;)
Usuń