Książeczki dla maluchów
Moja córcia Aurelia mimo swojego bardzo młodego wieku ma już całkiem pokaźną biblioteczkę. Często przegląda swoje książeczki, niektóre podsuwa mi do czytania i mam wrażenie, że coraz chętniej słucha, gdy jej czytam. Postanowiłam opowiedzieć Wam dzisiaj o kilku z jej książeczek, ale oczywiście nie o wszystkich, bo jest tego zbyt wiele. O reszcie napiszę przy okazji kolejnych postów. Pewnie będzie ich sporo...
Pierwsza to książeczka "Prosiaczek szuka drogi do domu", która przede wszystkim zachwyciła nas oprawą graficzną. Piękne ilustracje w połączeniu ciekawymi otworkami niemal na każdej stronie i papierowym chlewikiem na końcu przykuwają uwagę dziecka. Tekst jest prosty, więc maluchy nie powinny mieć problemu zrozumieniem perypetii prosiaczka.
Moja ocena: 8/10
Prosiaczek szuka drogi do domu, Wydawnictwo Olesiejuk, 2013,
ISBN: 978-83-7844-642-2,
Str. 8.
Kolejna pozycja niestety wypada znacznie gorzej. Mowa o "Jedzie pociąg z daleka..." z serii "Wierszyki dla maluchów". Sam tekst każdy z Was z pewnością zna, więc o nim nie ma sensu wspominać, za to o szacie graficznej koniecznie muszę opowiedzieć, bo moim zdaniem jest koszmarna. Kuleje tu chyba wszystko... Kolorystyka mi się nie podoba, perspektywa jest bardzo dziwna i widać, że autor rysunków miał spore problemy z zachowaniem proporcji. Niby to wszystko zazwyczaj w książeczkach dla dzieci przechodzi i niekiedy może się nawet podobać, ale w tym wypadku niestety tak nie jest. Wygląda to tak, jakby za tworzenie tej książeczki zabrały się dzieciaki. Osobiście odradzam.
Moja ocena: 2/10
Wierszyki dla maluchów. Jedzie pociąg z daleka... Wydawnictwo Literat, 2014,
ISBN: 978-83-7527-931-3,
Str. 6.
Za to bardzo polubiliśmy "Mojego małego baranka", który już z daleka przyciąga wzrok ciekawym kształtem i ładną, nieco wypukłą okładką. Tekst jest prosty, pięknie się rymuje i na każdej stronie jest go niewiele, co z pewnością sprawdzi się w przypadku niecierpliwych małych czytelników. Obrazki też nie są jakieś wyszukane, ale proste, ładne, kolorowe i sympatyczne. Gorąco polecam tę książeczkę.
Moja ocena: 7/10
David Crossley, Mój mały baranek, Publicat S.A., 2012,
ISBN: 978-83-245-9740-6,
Str. 10.
Również "Moja pierwsza książka o słowach" już z daleka przyciąga wzrok oprawą graficzną. Dzięki kolorowym zakładkom wiemy co możemy znaleźć na poszczególnych stronach. Aurelce przewracanie stron tej książki sprawia dużo frajdy. Tekst nie jest zbyt wyszukany i opowiada o zwykłym życiu myszki, kaczki, krokodyla i pieska. Nie uwierzycie, ale to całe towarzystwo śpi w jednym łóżku. Jest to książeczka edukacyjna, dzięki której maluchy poznają słowa. Oprócz samej opowieści podpisane są też poszczególne elementy obrazków, co ma pomóc w poznawaniu otaczającego nas świata. Autorzy zapewniają, że ta pozycja pomaga dziecku rozwijać zręczność manualną, kreatywność i inteligencję. Myślę, że można się z tym zgodzić. Same obrazki może nie są najwyższych lotów, ale całość i tak oceniam bardzo dobrze.
Moja ocena: 7/10
Lieve Boumans, Moja pierwsza książka o słowach, Grafag, 2010,
ISBN: 978-83-7487-275-1,
Str. 20
Także kolejna moja propozycja, to książeczka edukacyjna, dzięki której dziecko uczy się nowych słów. Jest to książeczka dźwiękowa. Naciskając odpowiedni przycisk, uruchamiamy podkład do naszej opowieści. Faktycznie komponuje się to całkiem dobrze i jest sporą atrakcją dla dzieci. Do tego mamy przyjemną historyjkę i ciekawe ilustracje. Również polecam.
Moja ocena: 8/10
Kelly Caswell, Pracowity dzień, Wydawnictwo Olesiejuk, 2012,
ISBN: 978-83-7844-808-2,
Str. 12.
Każdą z tych książeczek czytałyśmy już wielokrotnie i pewnie przeczytamy jeszcze jakieś sto razy. Wszystkie mają sztywne kartki, dzięki czemu nie tak łatwo ulegają zniszczeniu, chociaż muszę przyznać, że moja córcia tak mocno je eksploatuje, że niektóre już nie wyglądają najlepiej...
Mam nadzieję, że niebawem uda mi się opowiedzieć Wam o kolejnych książeczkach Aurelki, bo naprawdę jest o czym pisać. Biblioteczka mojego dziecka rośnie w zaskakującym tempie i muszę przyznać, że nawet jeśli własne zakupy książkowe jakoś potrafię powściągnąć, to Aurelce kupuję książeczki bez opamiętania... Dlatego czeka Was jeszcze całe mnóstwo postów o podobnej treści.
Książki biorą udział w wyzwaniach: "Klucznik" oraz "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" (5 cm, razem 197,4 cm).
Jakoś tak do mnie nie przemawia szata graficzna większości książeczek, paskudne i kiczowate, taka np. ,,Jedzie pociąg z daleka''. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że nie wiem, czy takie książkowe ,,poczwarki'' nie są dla dzieci szkodliwe.
OdpowiedzUsuńMój syn jak był młodszy, to uwielbiał książeczki o Drużynie Majora Limfocyta z wydwanictwa Multico. Są naprawdę fajne.
Miałam na myśli większość książeczek na rynku, a ,,Jedzie pociąg..." to kwintesencja stylu:)
OdpowiedzUsuńTrudno się z Tobą nie zgodzić. Faktycznie koszmar. :)
UsuńCiekawy post, jak będę kiedyś szukać książeczek dla dzieci to na pewno zajrzę ponownie :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie zawsze solidnie przykładają się przy tworzeniu szaty graficznej w takich pozycjach; a to podstawa, która powinna zaciekawić i przyciągać spojrzenia dzieci :(
To prawda. Jak się patrzy na "Jedzie pociąg z daleka", to aż się wierzyć nie chce, że ktoś takie coś tworzy.
UsuńMyślę, że kontakt z książką jako stałym elementem życia od najmłodszych lat jest czymś bardzo cennym i już to samo w sobie jest edukacyjne. Sprawdziło się u moich dzieci, które jako kilkulatki z równą radością i zapałem buszowały w księgarniach w poszukiwaniu dla siebie książek, jak w sklepach z zabawkami. Oboje nadal dużo czytają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Korciu serdecznie :)
Mam nadzieję, że i u nas tak będzie. :) Póki co zainteresowanie książkami jest i liczę na to, że się utrzyma. :)
UsuńŚciskam mocno!
Ja też nie potrafiłam się oprzeć kupowaniu książeczek dla dzieci:) Czysta przyjemność, zwłaszcza jeśli dziecko się później nimi interesuje. Pamiętam minę bibliotekarki, kiedy w końcu zaniosłam jej książki, z których dzieci wyrosły:D
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie jej zdziwienie. :)
UsuńCoś dla mojej malutkiej siostrzenicy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że coś uda Ci się wybrać z tych książeczek. :)
UsuńMoja chrześnica ma "Mojego małego baranka" :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że lubi go. :)
UsuńWolałabym jednak moim przyszłym dzieciom dawać książki bardziej stonowane kolorystycznie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że znajdziesz sporo takich pozycji. Może przy kolejnym zestawie coś Ci doradzę. Faktem jest jednak, że maluchy lubią kontrastowe barwy i najlepiej je rozpoznają. :)
UsuńNa prezent nadaje się idealnie. Piękne wydanie.
OdpowiedzUsuńTak z pewnością coś wybierzesz z tego zestawu. :)
UsuńMój syn jeszcze mieszka w moim brzuchu, a już ma mnóstwo książek! :) Mam dla niego sporo poważniejszych lektur, ale chętnie zaopatruję jego biblioteczkę w typowo dziecięce książeczki, idealnie pasujące do małych rączek... i zębów. ;-)
OdpowiedzUsuńJa w ciąży już trochę czytałam Aurelce. Nie wiem, czy coś z tego do niej dotarło, ale miło to wspominam. :)
UsuńZ pewnością synuś będzie miał ogromną biblioteczkę, oby nie rozkładał wszystkiego na podłodze jak nasza pociecha, bo już mi to zbieranie książek i zabawek czasami bokiem wychodzi.;)
Spodobała mi się prosiaczkowa książeczka! :d ma świetną grafikę. Szkoda, że nie mam jakiegoś malucha w domu ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Organizuję u siebie wymiankę świąteczną z akcentem książkowym. Będzie mi bardzo miło, jeśli dołączysz do zabawy. W tamtym roku było super! :)
Dziękuję za zaproszenie. Chętnie zajrzę!
UsuńPiękne, mam komu podarować :)
OdpowiedzUsuńTo kupuj śmiało! Mam nadzieję, że niebawem podrzucę kolejną porcję ciekawych tytułów.
UsuńKorciu, jesteś wspaniałą mamą...czytaj Aurelce jak najwięcej. Ja także nigdy nie żałowałam na książki dla dzieci. Pamiętam, gdy odwiedziła mnie pierwszy raz kuzynka, to powiedziała, że nigdy nie widziała tylu książek u tak malych dzieci. Efekt jest taki, że bardzo szybo zacżęły czyta, mają wspaniałą wyobraźnię i kochają wizyty w księgarni. Ziarno zasiane...:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję! Staram się czytać jej dużo i oswajać ją z książkami, co zresztą w domu pełnym książek wcale nie jest trudne. Aurelka ciągle widzi, jak ja próbuję ukradkiem przeczytać chociaż kilka stron i czasami sama przynosi mi książkę, żebym sobie mogła poczytać, chociaż wiadomo, że różnie to wychodzi. :) Sieję i mam nadzieję, że skutecznie. :)
UsuńSerdeczności!
Bardzo spodobała mi się książeczka "Prosiaczek szuka drogi do domu". Mojej młodszej siostrze na pewno by się spodobała :)
OdpowiedzUsuńNa pewno. Jest świetna. Możesz też kupić inną z tej samej serii. :)
UsuńKolorowa, ładna książeczka. :-)
OdpowiedzUsuń"Prosiaczek..." czy wszystkie? :)
Usuń