Weronika Kurosz "Skarby leśnych braci"
Literatura dziecięca
zajmuje ostatnio sporo miejsca w moim czytelniczym życiu. Powiecie
pewnie, że na blogu tego nie widać i macie rację. Mam pod tym
względem spore zaległości. Muszę się z Wami podzielić wieloma
tytułami, które ostatnio przewinęły się przez nasze ręce,
szczególnie że sporo z nich jest naprawdę wartościowych. Dzisiaj
słów kilka o "Skarbach leśnych ludzi" – może zbyt
ambitnej jak na moją córkę lekturze, ale myślę, że obu nam
dobrze zrobiła mała odmiana od tradycyjnych bajeczek i rymowanek.
Bohaterami tej książeczki
są dwaj bracia z bujnymi jasnymi czuprynami. Są to Bazyli i
Marcepan. Czyż nie są to urocze imiona? Nasi mali bohaterzy
uwielbiają przygody, a i przychody chyba muszą lubić tę dwójkę
chłopców, bo w ich życiu dzieje się bardzo dużo niezwykłych
rzeczy.
Po ostatniej wichurze
ogromna sosna niebezpiecznie przechyla się nad dom Bazylego i
Marcepana. Zaradzić może temu tylko don Alberto. Nie jest on wcale
Hiszpanem, jak można by przypuszczać. Naprawdę nazywa się Albert
Łodyga. Mężczyzna urodził się i wychował w okolicy, ale potem
na wiele lat zniknął i to o tym okresie jego życia krąży mnóstwo
opowieści. Są tacy, którzy twierdzą, że don Alberto był
torreadorem, ale ile w tym prawdy, trudno powiedzieć. Faktem jest,
że zna się na drewnie i drzewach jak nikt z okolicy, więc często
jest proszony o pomoc w tego typu sprawach. Również tym razem
chętnie zjawia się na wezwanie, ku uciesze Bazylego i Marcepana. Te
dwa urwisy aż rwą się do pomocy drwalowi. Mężczyzna boi się, że
chłopcy będą tylko przeszkadzać, o ile przy okazji jeszcze czegoś
nie nabroją. Dlatego zachęca ich do zabawy w chowanego i obiecuje,
że jeśli przez dwadzieścia minut ich nie znajdzie, to dostaną
fajną nagrodę. Braci nie trzeba namawiać. Szybko znajdują dobrą
kryjówkę i czekają. Trudno powiedzieć jak długo... W końcu
samochód pana Alberta, w którego bagażniku się schowali, rusza, a
chłopcy nadal są w środku. Gdy auto się zatrzymuje, urwisy
zaczynają intensywnie uderzać w wieko bagażnika, co zwraca uwagę
don Alberta. Mężczyzna jest bardzo zdziwiony widokiem chłopców,
bo zupełnie zapomniał o własnej obietnicy. Teraz aby się
zrehabilitować, postanawia zabrać chłopców na poszukiwanie
zrzutów, czyli poraża zrzuconego przez jelenie. Jednak zanim
wyruszą w tę przygodę, chłopcy muszą się udać w krzaczki w
wiadomym celu. Niestety gdy wracają, po panu Łodydze nie ma śladu.
Bazyli i Marcepan zastanawiają się, czy mężczyzna się zgubił,
czy może został porwany i natychmiast postanawiają to sprawdzić.
Mamy to dwójkę
sympatycznych chłopców, którzy nieustannie sobie dokuczają, ale
jednocześnie żyć bez siebie nie mogą. Ich ciekawość świata i
żądza przygód wpędzi ich w
niejedne kłopoty...Obaj będą musieli się sporo natrudzić, żeby
się z nich wyplątać. Tylko który z nich ma gorzej? Ten starszy,
który jest mózgiem operacji, czy ten młodszy, który musi odwalać
brudną robotę?
Muszę
przyznać, że ta książeczka bardzo mi się spodobała. Może
dlatego, że bardzo przypadli mi do gustu nasi dwaj bohaterowie. A
może wyróżnia się z całej masy bajek i bajeczek dla dzieci,
często podobnych do siebie, często przesłodzonych. Tu mamy
przygody i tajemnice, które z pewnością pobudzą wyobraźnię
niejednego malucha.
Książeczka podzielona
jest na cztery części, które nawiązują do poszczególnych pór
roku. Każda z nich dzieli się na kilka mniejszych opowieści, które
są ze sobą powiązane. Czyta się to bardzo dobrze i łatwo dać
się wciągnąć. Sama byłam bardzo ciekawa, co się wydarzy u
dwójki chłopców i jak skończą się ich przygody.
Skoro mowa o książce
dla dzieci, to warto też wspomnieć o ilustracjach, których trochę
znajdziecie w "Skarbach leśnych braci". Moim zdaniem są
one bardzo ładne, żywe i kolorowe, ale nieprzejaskrawione. Niektóre
z nich kojarzą się z dziecięcym spojrzeniem na świat. Przede
wszystkim jednak nie udają dzieł innych znanych rysowników, są
swojskie i idealnie wpasowują się w treść książki. Dla mnie to
spory plus. Całe wydanie jest bardzo ładne i estetyczne, a dwa
urwisy spoglądające na nas z okładki skutecznie zachęcają do
lektury.
"Skarby leśnych
ludzi" to książeczka, którą warto podsunąć swoim
pociechom. Pobudzi ona ich wyobraźnię, obudzi apetyt na przygody,
zachwyci, a jednocześnie nauczy szacunku do natury. Polecam ją
wszystkim dzieciakom, chociaż moim zdaniem bardziej nadaje się ona
dla tych nieco starszych. Pięciolatek
powinien ją już bez problemu zrozumieć, ale nie zawadzi
przetestować ją też na młodszych czytelnikach. Jeżeli nie treść,
to może chociaż obrazki przypadną im do gustu.
Moja ocen: 8/10
Za możliwość
przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka oraz
portalowi Sztukater.
Weronika Kurosz, Skarby
leśnych braci, Zysk i S-ka Wydawnictwo, 2015,
ISBN: 978-83-7785-616-1,
Str. 124.
Książka bierze udział w wyzwaniach: "Polacy nie gęsi", "Klucznik" oraz "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" (1,6 cm, razem 108,9 cm).
Książka bierze udział w wyzwaniach: "Polacy nie gęsi", "Klucznik" oraz "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" (1,6 cm, razem 108,9 cm).
Piękna książeczka, i treść i ilustracje są niesamowite :))
OdpowiedzUsuńZgadzam się!
UsuńŚliczne ilustracje w tych książeczkach.Poszukam jej w księgarni,bo potrzebuję teraz czegoś dla mojej małej kuzynki ;)
OdpowiedzUsuńKuzynka powinna być zachwycona. :) Ja na jej miejscu bym była.
UsuńTakie książki nie leżą w kręgu moich zainteresowań, ale zawsze z przyjemnością oglądam ilustracje. :)
OdpowiedzUsuńZainteresowania się niekiedy zmieniają. Ja też jeszcze niedawno omijałam takie tytułu, a teraz sama widzisz. :) Jeśli szukałabyś czegoś na prezent, to polecam!
UsuńTak, ja też jestem zauroczona ilustracjami, lubię takie sielskie klimaty;)
OdpowiedzUsuńKsiążka z morałem, interesująca, ciekawi bohaterowie ze świetnymi imionami:)
Jestem zwolennikiem tego typu literatury dla dzieci. Polecam Ci, a może już polecałam, serię o Martynce, piękne ilustracje, niesamowite przygody, ładne wydanie:) Pozdrawiam serdecznie:)
Mamy już jeden tytuł o Martynce i z pewnością na tym nie poprzestaniemy.:) Dziękuję za polecenie i serdecznie ściskam!
UsuńW książeczkach dla dzieci zwracam głównie uwagę na ilustracje, a powyższe są przepiękne, dlatego bez chętnie nabędę "Skarby leśnych braci".
OdpowiedzUsuńTak, są wspaniałe. ;) Polecam!
UsuńJakie piękne ilustracje. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuńJa również. Zakochałam się w nich. :)
UsuńTe ilustracje są piękne :)
OdpowiedzUsuńTak, tak i jeszcze raz tak!
UsuńŚliczna książeczka i z pewnością spodoba się dzieciakom :)
OdpowiedzUsuńTak. Muszą ją pokochać. :)
UsuńTe ilustracje są niesamowite :o
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele pochlebnych opinii o tej książce i myślę, że wszystkim maluchom bardzo się spodoba :D
Jestem zakochana w tych ilustracjach. :) Gorąco polecam książkę wszystkim maluchom i nie tylko. :)
UsuńMoja córka choć jeszcze czytać nie umie ma już całkiem pokaźną biblioteczkę - już się nie mogę doczekać wspólnego czytania. Jak do tej pory praktykujemy tylko z krótkimi wierszykami.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Na początek takie krótkie wierszyki są najlepsze. Myślę, że tym tytułem Aurelka będzie się zachwycać dopiero za kilka lat, aktualnie to ja jestem nim zauroczona, a mała chętnie obejrzała obrazki i łaskawie chwilę posłuchała... :)
UsuńKiedyś, gdzieś usłyszałam, że dla dzieci trzeba pisać tak, jak dla dorosłych tylko... lepiej. Mam ogromną nadzieję, że twórcy literatury dziecięcej mają to na uwadze. Kiedyś mieli na pewno, wystarczy wspomnieć choćby Brzechwę czy Szelburg - Zarębinę.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co za jakiś czas powie Twoja córeczka o zaprezentowanej przez Ciebie książce :) bo na razie jest na to zbyt mała, ale skoro niejako od zawsze ma kontakt ze słowem pisanym, to byle czym się jej nie zadowoli. Ufam, że ta książka jest jak najdalej od bycia "byle czym" :)
Kiedyś faktycznie literatura dziecięca trzymała poziom. Dzisiaj bywa różnie. Już na kilka bubli trafiłam... Też jestem ciekawa, jak to będzie z Aurelką, jakie książki będzie lubiła, które będziemy czytać po sto razy, aż obie będziemy je znały na pamięć... Niebawem się przekonam. :)
UsuńBrzmi jak coś, co, jak byłam dzieckiem, z dużą chęcią bym przeczytała. Nawet teraz bym się skusiła, jakbym dobrą wymówkę znalazła ;). W każdym razie, brzmi dobrze - barwnie i przygodowo :)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście mam dobrą wymówkę, żeby sięgać po takie książki. :) Wymówka ma na imię Aurelia.
Usuń