Molier "Tartuffe, Don Juan, Mizantrop"
Z Molierem
i dramatem chyba po raz ostatni miałam do czynienia w liceum.
Wydawnictwo Znak w ramach serii "50 na 50", czyli "50
książek na 50-lecie Znaku" wydało i to w bardzo ładnej
formie trzy komedie Moliera. Są to "Tartuffe", "Don
Juan" i "Mizantrop". Przy okazji warto wspomnieć
kilka słów o samym autorze, który faktycznie nazywał się Jean
Baptiste Poquelin i żył w siedemnastym wieku. Oprócz tego, że
parał się pisaniem utworów dramatycznych, ukończył studia
prawnicze, był tapicerem i pokojowcem Króla. Był współtwórcą
Znakomitego Teatru, w którym zajmował się niemal wszystkim od
grania po dyrektorowanie. Co ciekawe, umarł na scenie, odgrywając
scenę śmierci w "Chorym z urojenia".
»Ach! gdybyś widział, jak ja go spotkałem,
Pokochałbyś go, jak ja pokochałem.
Co dzień w kościele był z twarzą promienną
I na kolana padał tuż przede mną,
I wzrok przyciągał wszystkich zgromadzonych,
Tak był żarliwie zawsze rozmodlony.
Wzdychał ku Niebu i prawie w ekstazie
Całował kornie ziemię raz po razie.
Gdy wychodziłem, to on przy drzwiach stawał
I tam mi wodę święconą podawał.
Gdy sługa, który na nim się wzoruje,
Kim on jest, wyznał, jak bardzo bieduje,
Coś mu dawałem, ale on z umiarem
Zawsze mi w części chciał zwracać ofiarę.
Mówił: „Za duży ten datek, za duży,
Na miłosierdzie twe jam nie zasłużył";
A gdy nie chciałem przyjąć go z powrotem,
Na moich oczach obdzielał biedotę.
Tu go zabrałem, Niebo to sprawiło.
Jakby się w domu na lepsze zmieniło.
Wziął się za wszystko, poświęca mej żonie
Wiele uwagi w mojej czci obronie;
Mówi, kto na nią spogląda zalotnie;
Bardziej ode mnie zazdrosny stokrotnie.
Jego pobożność, nie wiesz, jak jest wielka:
Grzechem dla niego każda bagatelka.
Byle błahostka wielki ból mu sprawia.
Kiedyś pchłę zabił, gdy modły odprawiał,
A potem cierpiał i obwiniał siebie
Tylko dlatego, że zrobił to w gniewie«.
Tytułowy
bohater komedii "Tartuffe" to świętoszek, który w
każdym dopatruje się winy, jednocześnie sam udając pobożnego i
bogobojnego. Tartuffe zjednuje sobie Orgona i jego matkę, którzy koniecznie chcą wspomóc biedaka. Ten oczywiście to
wykorzystuje, czego dwójka dobroczyńców nie widzi, na szczęście nie wszyscy
są tak zaślepieni tym człowiekiem. Rodzina Orgona uważa, że
Tartuffe to oszust. Orgon wraz z matką zaciekle bronią swego
podopiecznego, co niemal doprowadza do rozpadu rodziny...
"Don
Juan" to oczywiście mężczyzna, który jest bardzo czuły na
kobiece wdzięki. Rozkochuje w sobie co rusz to nowe damy, poślubia
je i gdy już uda mu się zakosztować upragnionego owocu,
szybko się nim nudzi i rozgląda się za nowym. Nie ma dla niego
żadnych świętości. Rozbija związki, bałamuci zakonnice i naiwne
dziewki. Niczym się nie przejmuje, za nic ma wartości przez
wszystkich cenione. Czy taki kochaś może skończyć dobrze?
"Mizantrop"
to kolejny główny bohater. Bezkompromisowy, ocenia wszystkich i
wszystko. Mówi, co myśli, zupełnie nie przejmując się uczuciami
innych. Na dodatek zakochany jest w kobiecie, która jest
ucieleśnieniem wszystkiego tego, czym gardzi...
Molier
obnaża wady swoich bohaterów, wyśmiewa ich, pokazuje, że nie
wszystko jest takie, na jakie wygląda. Mimo iż utwory te powstały
około trzystu pięćdziesięciu lat temu, to nadal są aktualne.
Owszem zmieniły się czasy, zmielili się też i ludzie, ale takich
Tartuffe'ów, Don Juanów i Mizantropów nadal na świecie nie
brakuje. Prawdziwą sztuką jest napisanie takiego dzieła, do
którego wracają kolejne pokolenia, które niezmiennie bawi i uczy, i
które nigdy się nie dezaktualizuje. Sztuki Moliera były i są
bardzo często wystawiane na deskach teatrów, co z pewnością
świadczy o ich atrakcyjności i jakości.
Dwa
pierwsze dramaty moim zdaniem są świetne, trzeci nieco gorszy, ale
i tak bardzo dobry. Są to wyłącznie moje odczucia, bo żaden ze
mnie znawca tematu, tym bardziej że, jak już wspomniałam, z
dramatem przez wiele lat nie miałam styczności. Zresztą ocenianie
dzieł, które należą do klasyki literatury, które były czytane,
są czytane i będą czytane, chyba nie jest potrzebne. W tym wypadku
jednak warto zwrócić uwagę na przekład i wydanie. Tłumaczenie
dramatów to nie jest łatwa sprawa. Trzeba oddać klimat utworów,
odpowiedni humor i każdy smaczek tych dzieł, trzymając się
jednocześnie odpowiedniej formy. Panu Jerzemu Radziwiłowiczowi
wyszło to wyśmienicie. Muszę przyznać, że tłumacz doskonale rozumie, co
grało w duszy Molierowi setki lat temu. A wydanie? Wspaniałe. Każda
z książek wydanych w serii "50 na 50" mnie zachwyca.
Okładki są oryginalne, jednocześnie przykuwające wzrok. Tak też
jest i w tym wypadku. Staranność widać na każdym kroku. Nie wiem,
czy uda mi się skompletować całą tę serię, ale postaram się,
żeby przynajmniej część z tych książek znalazła się na mojej
półce.
Cóż
mogę dodać. Moliera reklamować nikomu chyba nie trzeba, a wydanie
już na pierwszy rzut oka prezentuje się świetnie. Do tego mamy
doskonały przekład, więc chyba to oczywiste, że warto mieć ten
tytuł na swojej półce.
Moja
ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak oraz portalowi Sztukater.
Molier,
Tartuffe, Don Juan, Mizantrop, Wydawnictwo Znak, 2015,
ISBN:
978-83-240-3283-9,
Str.
256.
Cytat
pochodzi z recenzowanej książki z dramatu "Tartuffe".
Książka bierze udział w wyzwaniach: "Czytam zekranizowane powieści", "Klucznik", "Historia z trupem" oraz "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" (2,2 cm, razem 74,6 cm).
Książka bierze udział w wyzwaniach: "Czytam zekranizowane powieści", "Klucznik", "Historia z trupem" oraz "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" (2,2 cm, razem 74,6 cm).
Molier! Jaki zacny gość dziś u Ciebie zabawił. :)
OdpowiedzUsuńChyba warto byłoby częściej zapraszać tak znamienitych gości. :)
UsuńBardzo nietypowa okładka, przypadła mi do gustu. Co do samej książki, mam mieszane uczucia, więc zastanowię się jeszcze.
OdpowiedzUsuńJestem zakochana w okładkach tej serii. :) Warto zastanowić się nad tym tytułem. :)
UsuńMnie akurat ta okładka nie przypadła do gustu, ale podoba mi się koncepcja całej serii. Moliera cenie za inteligentne pióro i ironię. Rzadko mi się zdarza śmiać podczas lektury, ale przy „Świętoszku” po prostu nie mogłam się powstrzymać.
UsuńOczywiście, nigdy nie dogodzi się wszystkim. Faktycznie pod tym względem Molier jest świetny i jeśli zdecydujesz się sięgnąć po ten zbiorek, to raczej się nie zawiedziesz.
UsuńMoliera uwielbiam, choć podobnie jak Ty dawno żaden dramat nie wpadł w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńNiestety ciągle brakuje czasu. :)
UsuńMoliera czytałam tylko ,,Skąpca" wieki temu w szkole. Muszę poszerzyć swoją wiedzę o jego inne dzieła :)
OdpowiedzUsuńWarto! Polecam. :)
UsuńJestem zainteresowana :) Nie wszystko znam ze szkoły :)
OdpowiedzUsuńJa to nawet to co znam, pewnie zapomniałam. :)
UsuńBardzo lubię tego typu wydawnicze perły. Rzeczywiście to wyjątkowo piękne wydanie światowej klasyki. Jej nigdy dosyć na półkach, a jeśli jest podana z taką klasą to tym bardziej warto.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tą serią "50 na 50". Poszukam.
Pozdrawiam :)
Ja również. Niestety kupuję tylko niektóre z tytułów z poszczególnych serii, bo gdybym chciała je wszystkie skompletować, to pewnie bym zbankrutowała, a przy okazji wiele tytułów miałabym dwukrotnie albo nawet trzykrotnie. Z tej serii mam jeszcze "Ulissesa" i "Braci Karamazow", ale jeszcze nie zabrałam się za czytanie tych tomisk. :) Pozdrawiam. :)
UsuńZainteresowałaś mnie, przeczytałabym - jak znajdę trochę więcej czasu :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. :)
UsuńCzytałam i wspominam bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńJa też czytałam Moliera w liceum i to było dawno temu.
OdpowiedzUsuńWarto do niego powrócić. Po latach chyba nawet zyskuje. :)
UsuńO rany lekturę tej książki miałam w szkole, czyli pra dawnych czasach :D
OdpowiedzUsuńCzas leci... :) Może warto do niej powrócić?
UsuńUwielbiam Moliera :)
OdpowiedzUsuńTo może warto wzbogacić biblioteczkę o takie cudowne wydanie?
UsuńO matko, właśnie odnalazłam okładkę swojego życia! *.* Muszę mieć tę książkę, muszę, muszę, muszę
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.onet.pl/
Bardzo się cieszę, że mogłam się przyczynić do tego wspaniałego odkrycia. Też jestem w niej zakochana. :)
UsuńWarto poznać :)
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście, Molier to najwyższa klasa. Pięknie, że zawitał i u Ciebie:) Tak, okładka świetna! Pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńMoliera w takim wydaniu warto zaprosić do każdej biblioteczki. :) Serdeczności!
UsuńLubię Moliera, a okładki kuszące ;)
OdpowiedzUsuńOkładki są bardzo kuszące. Dobrze, że zawartość jest również godna uwagi.
Usuńjaka świetna okładka. :)
OdpowiedzUsuńz chęcią po nią sięgnę (oczywiście nie tylko ze względu na okładkę)
W pełni się z Tobą zgadzam i oczywiście gorąco polecam tę książkę. :)
UsuńWarto wspomnieć, że tłumaczem tych tekstów jest Jerzy Radziwiłowicz, bo zazwyczaj mamy styczność z przekładami Moliera sporządzonymi przez Boya-Żeleńskiego. Polecam też zajrzeć do biografii Moliera pióra Boya właśnie - czyta się jak powieść i dowiaduje mnóstwa ciekawych rzeczy (np. Molier rzeczywiście umarł, grając "Chorego z urojenia", a wcześniej napisał tę sztukę specjalnie tak, by dręczący go kaszel nie przeszkodził mu odegrać tytułowej roli; zdaje się też, że umarł za kulisami, a żaden lekarz nie chciał do niego przybyć, bo poważnie zalazł lekarzom za skórę swoimi sztukami).
OdpowiedzUsuńDziękuję za polecenie. Biografia faktycznie zapowiada się bardzo ciekawie. :)
Usuń(Przepraszam, że odpowiadam z takim opóźnieniem - gdzieś mi ten komentarz umknął). Pozdrawiam!