Lucjan, Maciej "Make life harder"
Czasami lubię czytać humorystyczne książki, uwielbiam wybuchać niekontrolowanym śmiechem w trakcie lektury, nawet w najmniej odpowiednim do tego miejscu. Sięgając po pozycję Lucjana i Macieja "Make life harder", liczyłam na ubaw "po pachy", ale czy się aby nie przeliczyłam?
"Ale wstępy to nie tylko pierwsze zdania. Wstępy to także rozwinięcia wstępów. To zawsze doskonały moment, aby uderzyć w patos i zacząć snuć sentymentalną opowieść o dwóch umorusanych berbeciach bawiących się słoiczkiem butaprenu w piaskownicy, które już za kilka lat jako anonimowe gwiazdy niszowego bloga odmienią polską mentalność i złotymi zgłoskami wpiszą się na karty rodzimej literatury gdzieś pomiędzy Mickiewiczem a Ibiszem. Ale my tego nie zrobimy".
Tak zaczyna się ta książka. Zaraz po wstępie możemy sprawdzić w psychoteście, czy jesteś ludźmi światowymi. Potem mamy dwanaście rozdziałów, odpowiadających poszczególnym miesiącom. W każdym z nich czytamy krótka charakterystykę danego miesiąca, dowiadujemy się, kto się wtedy urodził, a kto nie. Jest też horoskop osób urodzonych w danym miesiącu. Następnie chłopcy omawiają święta i inne fascynujące tematy, radzą, jak poradzić sobie w różnych sytuacjach. Możemy przeczytać o wyprzedażach, Walentynkach, Juwenaliach, Tłustym Czwartku, Baby Shower, wakacjach, Światowym Dniu Książki i innych ciekawych dniach, mniej lub bardziej związanych z poszczególnymi miesiącami. Na końcu czeka na nas jeszcze jeden psychotest, dzięki któremu dowiemy się, czy jesteśmy ludźmi kulturalnymi. Jest i epilog. Oto jego fragment:
"Mamy nadzieję, że dla większości z was książka ta stała się latarnią, drogowskazem, jutrzenką. Wierzymy, że pośród głupich żarcików i niewybrednych porównań udało wam się wyłuskać głębszy sens, jaki od początku stał za jej powstaniem. Patrzysz i widzisz bełkot. Może jesteś za blisko? Wystarczą dwa kroki w tył, aby dostrzec, że przypadkowe zdania zaczynają się układać jak puzzle. Cofasz się jeszcze dalej i widzisz doskonale: jasność rozświetla twoje oblicze, przez zmrużone oczy widzisz wzór".
Cóż, mi chyba zabrakło perspektywy, bo niestety nie jestem zachwycona tą publikacją. Na początku myślałam, że będzie inaczej, bo nawet kilkakrotnie moje usta ułożyły się w coś na kształt uśmiechu, ale szybko zaczęłam sobie zdawać sprawę, że mam zupełnie inne poczucie humoru niż Lucjan i Maciej. Chłopcy "jadą po bandzie", wyśmiewają co się da, ciągle mają "bekę"... Nie myślcie jednak, że wszystko jest beznadziejne. W tym całym bełkocie można się doszukać błyskotliwych uwag, interesującego połączenia faktów, ciekawego podejścia do tematu, a nawet pewnych zaskakujących smaczków.
Tego typu humor w dużych dawkach nie jest dla mnie strawny i bardzo szybko przestaje być śmieszny. Przez większość tej książki miałam poczucie nudy i powtarzalności. Doczytałam ją do końca, bo nie mam w zwyczaju porzucać zaczętej lektury, ale bynajmniej nie sprawiała mi ta książka dużej przyjemności. Mimo że jest krótka, to czytałam ją dosyć długo i kilkakrotnie nad nią usnęłam, ale może to kwestia przemęczenia...
Forma tej książki jest bardzo luźna, język potoczny, momentami trochę wulgarny, co też niestety nie jest dla mnie zaletą. Pełno jest w niej esów floresów i innych gryzmołów, które w sumie dobrze się komponują z tekstem.
Wiem, że wiele osób zupełnie się nie zgodzi z moją krytyką tej książki. W końcu ma ona wielu zagorzałych fanów, więc jest szansa, że i Wam przypadnie ona do gustu. W dużej mierze zależy to od tego, jakie macie poczucie humoru, czy lubicie takie prześmiewcze teksty i literacki luz. Z założenia miała to być pozycja niepoprawna politycznie i ten cel z pewnością został osiągnięty. Chyba trzeba mieć do niej duży dystans, którego mi zabrakło, ale może w Waszym przypadku będzie inaczej... Nie polecam, ale też nie odradzam. Zdajcie się na własną intuicję albo przeczytajcie fragment „Make life harder”, by przekonać się, czy jest to lektura dla Was.
Na koniec jeszcze jeden cytat, który być może ułatwi Wam podjęcie decyzji:
"W tym roku czytelnictwo w kraju pierwszy raz w historii osiągnęło poziom ujemny. Nikt nic nie przeczytał, a ostatnie dwie osoby, które coś tam kiedyś czytały, razem ze swoimi książkami przeprowadziły się do Londynu. A potem się jeszcze okazało, że jeden z nich miał matkę Czeszkę, a drugi owszem, czytał, ale bez zrozumienia, no i, kurwa, takie z nas mole książkowe. Fakt, że trzymasz książkę w rękach i czytasz ten tekst, jest prawdopodobnie jednym wielkim nieporozumieniem, bo albo jesteś obcokrajowcem i nic z tego nie rozumiesz, albo jesteś pozerem, który tylko udaje, że czyta, a tak naprawdę siedzisz na ławce przed podstawówką i obczajasz dupy".
Moja ocena: 5/10
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Pruszyński i S-ka oraz portalowi Sztukater.
ISBN 978-83-7961-124-9,
Str. 350.
Książka bierze udział w wyzwaniach: "Klucznik", "Polacy nie gęsi", "Czytam ebooki" oraz "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" (2,2 cm, razem 94 cm).
Cytaty pochodzą z recenzowanej książki.
Książka bierze udział w wyzwaniach: "Klucznik", "Polacy nie gęsi", "Czytam ebooki" oraz "Przeczytam tyle, ile mam wzrostu" (2,2 cm, razem 94 cm).
Cytaty pochodzą z recenzowanej książki.
Mnie chłopcy z Make Life Harder kojarzą się raczej ze śmiesznymi zdjęciami i ich opisami, a nie z książką. Dlatego nie zdziwił mnie Twój odbiór ich publikacji.
OdpowiedzUsuńWidziałam wiele bardzo pozytywnych opinii na temat tej książki, ale nie wiem, czy ich autorzy przeczytali jakąś inną pozycję oprócz tej. :)
UsuńCi autorzy nie są mi tak naprawdę znani, więc nie planuję zapoznawać się z tą publikacją :)
OdpowiedzUsuńCóż, chyba niewiele stracisz. :)
UsuńOdnoszę wrażenie, że swoją recenzją uporządkowałaś, a przynajmniej nałożyłaś ramy - granice na niezły chaos kłębiący się w opisanej książce. Moda na potoczność aż potoczystą, na niechlujność ostentacyjną, na wyluzowanie aż po ekshibicjonizm trwa wśród tych, którym tego trzeba. Wolę czytać coś więcej i bardziej, a na pewno lepiej.
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Ja też wolę inne lektury. Po tej spodziewałam się czegoś zupełnie innego... :) Gorąco pozdrawiam!
UsuńWidziałam tych Panów całkiem niedawno w telewizji i jakiś niespecjalnie przypadli mi do gustu. Nie będę szukała tej książki, ale jeśli będzie okazja to oczywiście zajrzę.
OdpowiedzUsuńCiebie okazje lubią, więc kto wie. :)
UsuńTym razem już wiem, że to nie dla mnie, nie znoszę wulgaryzmów w życiu, a co dopiero w książce. Chyba miałabym podobną opinię do Ciebie:) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJestem uczulona na wulgaryzmy w książkach. :) To nie miejsce dla nich, o ile gdziekolwiek ono jest. :) Serdeczności!
UsuńWpisy panów z MLH podczytywałam na facebooku, niektóre z nich mnie nawet ubawiły, ale jakoś nie mam ochoty na sięganie po książkę.
OdpowiedzUsuńPojedyncze teksty też były całkiem ciekawe, ale całość niestety już nie zachwyca...
UsuńOoo, nie wiedziałam, że chłopaki z MLH wydali książkę :-) Ale czy po nią sięgnę... to się jeszcze okaże :-)
OdpowiedzUsuńNie polecam, ani nie odradzam. :)
UsuńCo jak co, ale okładka zwraca uwagę xd
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Masz rację. :)
UsuńNie moje klimaty. Myślę, że moje odczucia byłyby podobne. Na razie nie będę się o ty przekonywała :)
OdpowiedzUsuńNie namawiam. :)
UsuńKsiążka chyba nie jest dla mnie. To zupełnie nie moje klimaty. Zdecydowanie wolę pozostać przy romansidłach i książkach fantasy :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest to dobra decyzja, chociaż pewności nie mam... :)
UsuńRaczej nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńRozumiem. :)
UsuńTakie tam pierdoły - tak mi się wydaje :) Może kiedyś przeczytam przypadkiem, ale książki szukać raczej nie będę...
OdpowiedzUsuńPięknie i bardzo trafnie to ujęłaś. :)
Usuń