Liza Marklund "Granice"
Ależ mamy dzisiaj piękną pogodę. Przed chwilką wróciliśmy z Marianem z długiego spaceru po okolicy. Wszędzie jest tak ładnie, zielono, słonko grzeje. Cieszę się, że mamy blisko las, rzekę, jest gdzie się szwendać. Oczywiście, gdy tylko zbliżaliśmy się do jakiś zabudowań, to czuć było zapach grillowanego mięsiwa...
I w ten wiosenny dzień, mam dla Was kolejną recenzję skandynawskiego kryminału, którego akcja rozgrywa się w zimowej scenerii i niestety znowu czytam serię nie poklei. Bohaterką książek Lizy Marklund, szwedzkiej pisarki i dziennikarki, jest Annika Bengtzon, reporterka kryminalna. Mam już na swojej półce jedna książkę z tej serii – "Testament Nobla", który bardzo mi się podobał, więc miałam nadzieję, że z "Granicami" będzie podobnie. Chociaż muszę przyznać, że okładka mnie nieco odstraszała, budziła jakieś dziwne skojarzenia, które na szczęście okazały się niezbyt trafne. Ale zacznijmy od początku.
Annika Bengzon zjawia się na miejscu zbrodni. Na tyłach przedszkola w Axelsberg znalezione zostało ciało kobiety zadźganej nożem. Podejrzenia padają na byłego męża ofiary, który wielokrotnie jej groził. Z czasem jednak okazuje się, że podobnych przypadków w ostatnim czasie było kilka. Czy jest to zbieg okoliczności czy może seryjny morderca? Annika postanawia przyjrzeć się tej sprawie bliżej.
Mąż Anniki, Thomas, jest urzędnikiem państwowym. Wyjechał do Nairobi na konferencję na temat rozszerzania współpracy na europejskich granicach. Annika trochę się niepokoi, bo nie może się dodzwonić do męża. Obawia się, że znowu zdradza ją z jakąś młodą i piękną kobietą. Jednak prawda okazuje się dużo gorsza. Thomas wraz z sześcioma osobami z różnych państw Unii Europejskiej miał udać się na rekonesans do Liboi, miasta położonego na granicy z Somalią. Cała delegacja znika i później dowiadujemy się, że jest to porwanie. Annika stara się znaleźć sposób, by uratować męża z rąk bezwzględnych terrorystów. Jednocześnie nie wie, jak powiedzieć dzieciom o tym strasznym wydarzeniu. Martwi się skąd wziąć horrendalną sumę na okup...
Liza Marklund w bardzo realistyczny sposób rysuje trudną sytuację, z jaką musi się zmierzyć rodzina osoby uprowadzonej. Nasze demokratyczne władze zwykle nie pomagają poszkodowanym, bo z terrorystami się nie negocjuje, terroryzm się zwalcza. Annika musi sama uporać się z problem i zgromadzić pieniądze. Na szczęście pomaga jej przełożony jej męża, Jimmy Halenius, sekretarz ministra w ministerstwie sprawiedliwości. Halenius staje się negocjatorem Anniki.
Równie realistycznie autorka opisała przeżycia osób porwanych, aż czasami można mieć wrażenie, że zbyt realistycznie... W tej książce jest dużo brutalności, krwi i drastycznych scen, ale taki jest terroryzm i bez tego książka nie byłaby wiarygodna. Autorka bardzo dobrze oddaje odczucia Anniki, która stara się walczyć z przeciwnościami losu, stara się pomóc mężowi, mimo iż domyśla się, że wpadł w tarapaty, bo szukał kolejnej miłosnej przygody. Rodzina Anniki nie jest zbyt skora do pomocy w tej trudnej sytuacji, kobieta jest zdana na siebie i swojego negocjatora. Annika jest bardzo wyrazistą bohaterką, którą łatwo polubić, łatwo się do niej przywiązać.
Książkę czyta się świetnie, ani się nie obejrzałam, a byłam na ostatniej stronie. Dialogi są na wysokim poziomie, bardzo żywe i naturalne, dzięki czemu łatwo wczuć się w losy bohaterów, bać się o nich, współczuć im. Jest to bardzo dobra rozrywka, na całkiem przyzwoitym poziomie. Nie jest to zwykłe czytadło, ale kawałek dobrej literatury. Trudno się też nie zastanawiać, czy tytuł książki odnosi się do miejsca porwania grupy europejczyków, czy do granic ludzkiej wytrzymałości, a może do terroryzmu, który przekracza wszelkie granice. Ponadto terroryści żądają otwarcia granic państw europejskich, które bronią się przed napływem cudzoziemców, w tym afrykańskich uchodźców, więc może to o te granice chodziło autorce? Najprawdopodobniej każde z tych odniesień jest właściwe. A może Wam uda się znaleźć jeszcze jakieś inne powiązania? Zachęcam do czytania.
Moja ocena 8/10
Liza Marklund, Granice, Wydawnictwo Czarna Owca, 2013
ISBN 978-83-7554-570-8
str. 448
"Czarną serię" bardzo lubiłam dopóki nie trafiłam na jedną bardzo słabą książkę... Troszkę mój entuzjazm do niej przez to opadł, ale nie definitywnie, więc jeszcze kiedyś do niej wrócę. :)
OdpowiedzUsuńTo zapytam z ciekawości, której książki z tej serii zdecydowanie nie polecasz?
Usuń"Plac dla dziewczynek" Oskarsson :(
UsuńDobrze wiedzieć, dziękuję. Muszę zapamiętać:)
UsuńU mnie wczoraj było słonecznie i dość ciepło, za to dzisiaj pogoda nie dopisała. :( Zaczynam przekonywać się do Czarnej Serii, więc możliwe, że wezmę się także za "Granice".
OdpowiedzUsuńNiestety u nas też pogoda się zepsuła :( A książę oczywiście polecam. Przy takiej pogodzie to nie ma nic lepszego niż dobra lektura i herbatka, kawka lub piwko... wedle uznania:)
UsuńPo literaturę skandynawską chętnie sięgam, więc mam nadzieję, że powyższa książka trafi w moje ręce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Też lubię skandynawskie kryminały. Sporo ich jest już za mną, ale dużo jeszcze przede mną:) Również pozdrawiam!
UsuńCzytałam dwa kryminały Marklund - specjalnie straszne to one nie były, ale lektura była całkiem przyjemna.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Zgadzam się, że czyta się jej książki dobrze. W tym wypadku jest kilka drastycznych scen, ale terroryści nie przebierają w środkach, więc nie mogło też i takich elementów zabraknąć.
UsuńPoza tym uważam, że książki z mnóstwem krwi i trupów nie są zbyt straszne, ważniejsze jest budowanie napięcia i oczekiwanie na ten moment kulminacyjny...
W "Granicach" więcej jest psychologii, niż grozy, ale nie zmienia to faktu, że warto po tę książkę sięgnąć:)
Czytanie jakiejś serii nie po kolei? Brrr! ...zgroza! :)
OdpowiedzUsuńJa czytałam wszystkie i po kolei, ta (jak większość) jest dla mnie średniakiem. Seria ma swoje 2 highlighty, są to "Zamachowiec" i "Czarna Wilczyca", naprawdę nie mogłam się oderwać. Jak na 9 bodajże tomów 2 świetne książki to raczej mało imponujący wynik, a jednak jest coś w tej serii co sprawia, że ciągle do niej wracam. Podejrzewam, że najprawdopodobniej tak bardzo "kręci" mnie wątek redakcyjny ;P
Chętnie przeczytam pozostałe części, szczególnie te, które polecasz. O całej serii po przeczytaniu dwóch części nie mogę się wypowiadać. "Granice" podobały mi się znacznie bardziej od "Testamentu Nobla", ale obie przyjemnie mi się czytało. Nie da się ukryć, że coś jednak w tych książkach wciąga:)
UsuńJeszcze Marklund nie czytałam, pora nadrobić, a ta książka po twojej recenzji mnie zaintrygowała :) Z Czarnej serii unikaj Persona (u mnie recenzja).
OdpowiedzUsuńA to mnie zaciekawiłaś, muszę koniecznie przeczytać Twoją recenzję:)
Usuń