Haruki Murakami „Śmierć Komandora. Tom 2. Metafora się zmienia”
Niedawno dzieliłam się z Wami moimi odczuciami po przeczytaniu pierwszego tomu „Śmierci Komandora” Haruki Murakamiego. Z ogromną ciekawością zabrałam się za lekturę drugiej części i dzisiaj mam zamiar Wam o niej opowiedzieć. Poprzednio zapomniałam Wam wspomnieć, że „Śmierć Komandora” w Hong Kongu została ocenzurowana i jako nieprzyzwoita zakazana dla osób poniżej osiemnastego roku życia. W Japonii została uznana za największe dokonanie pisarza, a jednocześnie w pewnych kręgach jej autor został oskarżony o zdradę narodową. Cóż, skoro powieść wzbudza tyle skrajnych emocji, to z pewnością warto wyrobić sobie własne zdanie na jej temat. Na szczęście u nas nie jest zakazana ani ocenzurowana, chociaż z drugiej strony taki zakaz w przekornym społeczeństwie mógłby odnieść odwrotny skutek. Zgadzacie się? Powróćmy jednak do powieści Haruki Murakamiego.
Marie pozuje do obrazu, podczas gdy jej ciotka jest zatopiona w fascynującej lekturze. Dziewczynka chętnie rozmawia z artystą, opowiada o rodzinie, ale też jest zafascynowana malarstwem. Wydaje bardzo ciekawe opinie o obejrzanych pracach. Malarz dokładnie obserwuje swoją modelkę, zapisuje w pamięci wszystkie obrazy, jednak tym razem nie chwyta za pędzel. Na to przyjdzie czas później. O dwunastej zjadają wspólny obiad. Podczas posiłku niespodziewanie zjawia się Menshiki. Jest zdziwiony, że panie jeszcze nie odjechały i w tej sytuacji nie wie, co zrobić. Gospodarz zaprasza go na kawę, stwierdza też, że takie niespodziewane spotkanie wypadnie bardziej naturalnie. Menshiki jest bardzo zestresowany tą sytuacją, zachowuje się zupełnie inaczej niż zwykle. W końcu jednak przystaje na propozycję, jednak napięcie go nie opuszcza. Rozmawia z pozostałymi osobami, ale unika patrzenia na Marie. Opowiada między innymi o tym, jak sam pozował do portretu i że jest bardzo zadowolony z efektu końcowego. Marie bardzo chce zobaczyć ten obraz, więc Menshiki zaprasza obie panie do siebie do domu. Mają się spotkać za tydzień, a tymczasem Marie i jej ciotka zbierają się do domu. Gdy wychodzą przed budynek, Shōko Akikawa przygląda się z wielkim zafascynowaniem jaguarowi Menshikiego. Okazuje się, że auto, dźwięk jego silnika i zapach wnętrza budzą w niej wspomnienia z dzieciństwa. Między ciotką Marie a Menshikim rodzi się nić porozumienia.
Po odjeździe pań Menshiki pyta gospodarza, czy z rysów twarzy Marie udało mu się coś wyczytać, czy dziewczynka może być jego córką...
Podobnie jak w pierwszej części obok takich dosyć normalnych scen, mamy też sporo takich, które wykraczają poza granice ludzkiego rozumowania. Po raz kolejny idea wciela się w postać Komandora, ale pojawiają się też inne postacie z obrazu „Śmierć Komandora”. Do tego naszego bohatera czeka ciekawa, trudna, ale przede wszystkim bardzo zagadkowa podróż, w której będzie musiał się zmierzyć z własnymi lękami.
Czytamy tu o przyjaźni, miłości, zaufaniu, ale też o przemijaniu i o tym, jak niektóre wydarzenia potrafią się odbić na całym życiu. Mamy tu różne odcienie samotności, poszukiwanie bliskości, dorastanie. Poznajemy też ciekawe postacie. Oprócz głównego bohatera, który opowiada nam tę historię, jednocześnie zdradzając swoje przemyślenia, obawy, najbardziej skrywane tajemnice i odkrywając swoje demony, mamy też trzynastoletnią dziewczynkę, która zamartwia się rozmiarem swoich piersi. Oczywiście to nie jedyny jej problem. Jest też Menshiki ze swoim bardzo ułożonym trybem życia, obliczem, które zdaje się sporo skrywać. To on dla jednej sprawy przewrócił całe dotychczasowe swoje życie do góry nogami. W tle majaczy nam też Tomohiko Amada, próbujemy poznać jego historię, chociaż on sam nie jest już w stanie nic nam o sobie opowiedzieć.
Tempo akcji jest spokojne, ale mimo to nie można narzekać na nudę. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, fabuła wciągnęła mnie praktycznie od pierwszej strony. W powieści nie brakuje zjawisk trudnych do wyjaśnienia, które jednak świetnie komponują się z całą fabułą. Wyobraźnia autora zdaje się nie mieć granic, więc w książce może się wydarzyć dosłownie wszystko.
Bez wątpienia druga część „Śmierci Komandora” to rewelacyjna powieść, złożona, dopracowana, dająca do myślenia i napisana z prawdziwą pasją, jednak to pierwszy tom zachwycił mnie trochę bardziej. Całość gorąco polecam, bo to kawałek naprawdę dobrej literatury, którą warto znać, która ma bardzo dużą wartość, a jednocześnie czyta się ją bardzo lekko. Haruki Murakami po raz kolejny nie zawodzi.
Moja ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Warszawskiemu Wydawnictwu Literackiemu MUZA SA.
Haruki Murakami, Śmierć Komandora. Tom 2. Metafora się zmienia, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, 2018,
ISBN: 978-83-287-1091-7,
Str. 480.
Moje pierwsze spotkanie z Murakamim było tak nieudane, że kompletnie nie mam chęci na więcej...
OdpowiedzUsuńKtóra książka okazała się tak nieciekawa?
UsuńA ja muszę wreszcie przeczytać coś tego autora. 😊
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Ja sobie bardzo cenię jego twórczość, jeszcze się na nim nie zawiodłam i oby tak pozostało. :)
UsuńChcę to przeczytać :)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam!
UsuńMusiałabym zacząć od części pierwszej :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Gorąco polecam!
UsuńMuszę przeczytać :-)
OdpowiedzUsuńŚwietna decyzja. :) Warto poznać "Śmierć Komandora"!
UsuńO Autorze słyszałam tylko, że nie miałam okazji jeszcze czytać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto to zmienić. :)
UsuńCzytałam;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wrażenia masz pozytywne? :)
Usuń