Benedict Wells „Koniec samotności”
Są książki, o których pisze się z łatwością, które aż się proszą, żeby podzielić się wrażeniami z lektury. Jednak bywa i tak, że po przeczytaniu jakiejś powieści trudno zebrać myśli i cokolwiek o niej napisać. I bynajmniej nie ma to związku z tym, czy książka jest dobra, czy zła, nie jest tak, że o dobrych książkach pisze się świetnie, a o złych gorzej, czy odwrotnie. Czasami tak jest i już, dlatego zamiast wstępu na temat książki „Koniec samotności” Benedicta Wellsa piszę o niemocy twórczej. Mam jednak nadzieję, że z czasem wena przyjdzie i podzielę się z Wami jakimiś konstruktywnymi wnioskami. Na rozgrzewkę mam dla Was cytat z tej powieści:
„Życie nie jest grą o sumie zerowej. Nic człowiekowi nie jest winne, a co się zdarza, to się zdarza. Niekiedy słusznie, tak że wszystko ma swój sens, niekiedy tak niesprawiedliwie, że wątpi się we wszystko. Zerwałem losowi maskę z twarzy i znalazłem pod nią przypadek”.
Jules, Marty i Liz tracą w wypadku rodziców. Wyjechali na spontaniczną weekendową wycieczkę, podczas której w ich auto wjechał samochód pewnej młodej prawniczki. Ona przeżyła, rodzice Julesa, Marty'ego i Liz nie.
Dzieci muszą opuścić dom rodzinny i zamieszkać w internacie. Każde w innym pokoju, który to muszą dzielić z obcymi osobami. Mierzą się ze stratą, ale każde robi to w inny sposób. Jules jest najmłodszy z tej trójki. Kiedyś był pewnym siebie chłopcem, teraz czuje się samotny, strachliwy i wyobcowany. Rówieśnicy to wyczuwają i nie akceptują, na rodzeństwo niestety też nie może liczyć. Pewnego dnia w jego ławce siada Alva, prawie ze sobą nie rozmawiają, a koledzy z klasy śmieją się z nich. Po pewnym czasie Alva siada w innej ławce i Jules znowu jest sam. Mija kilka miesięcy, Jules zerka w kierunku Alvy, ale nic nie robi. Niebawem okazuje się, że dziewczyna też ma swoją mroczną tajemnicę...
„Koniec samotności” opowiada o wielu trudnych wydarzeniach, o stracie, samotności, wyobcowaniu. Dzieje się sporo, a mimo to akcja płynie dosyć leniwie, co akurat nie jest zarzutem. Lubię refleksyjne powieści, jednak tym razem trudno mi było się utożsamiać z głównym bohaterem, wczuć w jego trudną sytuację. Przez większość książki miałam wrażenie, że opisy przeżyć są nienaturalne, a dialogi sztuczne. Sięgając po opowieść o tak trudnych przeżyciach, oczekiwałam emocji i łez. Nie mogę powiedzieć, że wcale ich nie było. Pod koniec książki autor w końcu do mnie trafił, poruszył pewną wrażliwą strunę, sprawił, że uroniłam kilka łez i poczułam jakąś więź z bohaterami. Niestety miało to miejsce zbyt późno. Benedict Walls pisze ładnie, ma ciekawe przemyślenia, jednak jakoś filozoficzne rozważania średnio pasują mi do kilkuletniego chłopca, sieroty, która straciła niemal wszystko, co kochała. Chłopak mierzył się z ogromnym dramatem, a w opowieści tego nie czuć. Wielka szkoda. Na szczęście finał jest dobry, dzięki niemu łatwo zapomnieć o wcześniejszych niedostatkach. Łzy mówią same za siebie, jednak czytając taką historię oczekiwałabym łez na początku, w środku i na końcu powieści, wielu wzruszeń, których niestety nie było zbyt dużo.
„Koniec samotności” mnie nie zachwycił, chociaż nie mogę powiedzieć, żeby był zły. Po prostu zdominowała go filozofia, która tym razem do mnie nie przemówiła. Za mało było emocji, jak na opisane tu dramaty. Bohaterowie tej powieści mierzą się z trudnymi wydarzeniami, jednak niechętnie odkrywają się przed czytelnikiem, więc też niestety nie jest łatwo się do nich przywiązać. Niedostatek emocji częściowo rekompensuje mnogość tematów do przemyśleń. Książka mnie do siebie nie przekonała, nie ciągnęło mnie do tej opowieści, do poznania dalszych losów bohaterów, przez co czytałam tę książkę długo. Jednak może w Waszym przypadku będzie inaczej. Wiem, że wiele osób było nią zachwyconych i bardzo żałuję, że nie należę do tego grona. Jednak z pewnością czas spędzony w ta lekturą nie był stracony.
Moja ocena: 6/10
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Warszawskiemu Wydawnictwu Literackiemu MUZA SA.
Benedict Wells, Koniec samotności, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, 2017,
ISBN: 978-83-287-0611-8,
Str. 384.Recenzja bierze udział w wyzwaniu: "Czytamy nowości".
Szkoda, że zabrakło większego natężenia emocji.
OdpowiedzUsuńBardzo tego żałuję, bo historia ma duży potencjał.
UsuńWitaj Korciu. Doskonale Cię rozumiem, ja w tej chwili mam na stoliku nocnym kilka książek, które czytam równolegle i do żadnej jakoś szczególnie mnie nie ciągnie. Tak się zdarza, że niby książka fajna, ale gdzieś coś pisarzowi umknęło i myślę, że tak jest w przypadku recenzowanej przez ciebie książki. Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńWitaj Moniko, czasami też czas na daną książkę jest nieodpowiedni. :) Pozdrawiam
UsuńTen brak weny może też się wiązać z deszczem za oknem :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że opowieść nie zrobiła na Tobie większego wrażenia. Zapowiadała się lepiej.
Być może pogoda faktycznie trochę zawiniła. :)
UsuńBrak emocji w takiej książce to poważny zarzut. Posłucham Twojej opinii i nie będę sobie zawracała nią głowy.
OdpowiedzUsuńNiestety tego mi najbardziej brakowało w tej książce, a jednocześnie najbardziej na to liczyłam. :)
UsuńNajważniejsze, że nie straciłaś czasu. Wprawdzie tytuł optymistyczny, jednak jakoś nie do końca jestem przekonana do tej pozycji.
OdpowiedzUsuńNie namawiam, ale też nie odradzam. :)
UsuńA ja spróbuję sama zobaczyć czy mi przypadnie do gustu, w końcu zawsze można przerwać czytanie, prawda?:)
OdpowiedzUsuńOczywiście. Nie zniechęcam, bo książka ma swoje zalety i nie brakuje też fanów tej powieści. Może dołączysz do tego grona. :)
UsuńA mnie ta książka totalnie oczarowała i chyba jest tegorocznym numerem jeden. :)
OdpowiedzUsuńTo świetnie. :) Cieszę się, że książka ma swoich amatorów, chociaż mnie do końca nie przekonała.
UsuńMimo mankamentów, o których piszesz ja chętnie ją przeczytam:)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Warto spróbować. Może Tobie bardziej się spodoba. :)
UsuńSzkoda, że więcej w niej filozofii niż emocji... Chyba nie będę się za nią rozglądać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://czytanie-i-inne-przygody.blogspot.com/
Takie są niestety moje odczucia. :) Książka nie do końca trafiła w mój gust, chociaż są osoby, które są w niej zakochane. :)
Usuń