Katarzyna Enerlich "Prowincja pełna szeptów"

Katarzyna Enerlich "Prowincja pełna szeptów"
Nie ma to jak zabrać się za jakiś cykl powieściowy od szóstej części. Podejrzewam jednak, że nie tylko mi się to zdarza. Takie wejście w fabułę jest zwykle troszkę dziwne, ma się uczucie, że wszyscy tu już się dobrze znają, wiedzą o sobie mnóstwo, tylko ja niczego nie rozumiem. Jak było tym razem? O tym już za chwilkę.

Bohaterką "Prowincji pełnej szeptów", jak i pewnie pozostałych części tego cyklu, jest Ludmiła Gold. Kobieta dopiero niedawno odnalazła swoje szczęście, swoje miejsce na ziemi, swoją miłość, a nagle wszystko prysło jak bańka mydlana. Jej mąż, Wojciech Janusz Kowalik, zginął w katastrofie samolotowej. Wracał z wyprawy naukowej z Syberii, gdy podczas lądowania w Moskwie, samolot się rozbił. Pasażerowie, którzy siedzieli w ogonie samolotu, ocaleli. Wojtek również miał tam siedzieć, ale zamienił się z kolegą, by móc porozmawiać w trakcie lotu z innym znajomym.

Ta książka opowiada o trudnym okresie żałoby, oswajaniem się z wdowieństwem, depresji, której w takich momentach trudno uniknąć, ale jest też o tym, że to co złe nie trwa wiecznie, że nawet po wielkiej tragedii w końcu pojawi się słońce. Ludmiła ma wokół siebie wielu cudownych ludzi, którzy za wszelką cenę chcą jej pomóc, wyciągnąć ją z dołka. Jednak oczywiście na wszystko potrzeba czasu. Póki co Ludmiła woli spędzać czas pod kołdrą, pogrążając się w rozpaczy. Jej córką zajął się na szczęście były mąż, więc mała Zosia nie musi patrzeć na zły stan mamy.

Gdy Ludmile udaje się chociaż częściowo pozbierać, okazuje się, że jej mąż chciał jej zrobić prezent. Mimo iż Wojtek już od kilku miesięcy nie żyje, to robi swojej żonie niespodziankę, która oczywiście znowu rozbija kobietę na drobne kawałki...

"Prowincja pełna szeptów" jest też o Mazurach, ich pięknie, oryginalności, historii, kulturze, ale też o szeptuchach, czyli jakby czarownicach, znachorkach, kobietach, które odpowiednimi ziołami i zaklęciami potrafią wyleczyć wiele chorób. Chociaż może się wydawać, że są one reliktem przeszłości, to okazuje się, że jeśli wiecie gdzie szukać, to i współcześnie możecie takie kobiety obdarzone szczególnymi darami odnaleźć.

Jest to bardzo refleksyjna powieść, pełna mądrości i wielu przemyśleń na różne tematy.

"(...) nie zabierzemy ze sobą niczego z naszego życia. Pozostaną po nas wszystkie książki i przedmioty, bo dostęp do innych wymiarów będzie miała tylko nasza dusza. Jakaż jest wiec wielka nieużyteczność ton zgromadzonych przez nas przedmiotów! Przez chwilę tylko cieszymy się z nowej sukienki, butów, telewizora, auta, drogich gadżetów. Potem chcemy kolejnych. Gdyby człowiek w taki sam sposób cieszył się na pokonanie kolejnych ograniczeń, przebudzenie w sobie miłości i pogłębienie swojej wrażliwości, jaki piękny byłby świat.
Albowiem wartość naszego życia zależy tylko od tego, ile włożymy w naszą duszę i na ile pozwolimy jej rozkwitnąć. To jedyny bagaż, jaki jest potrzebny, by pokochać siebie. Rytm ciała, melodia umysłu i harmonia duszy tworzą symfonie tego świata".

"Prowincja pełna szeptów" to pochwała życia zgodnego z naturą. Znajdziecie tu sporą ilość bardzo oryginalnych przepisów kulinarnych, które pachną całym bogactwem różnych przypraw. Ludmiła na swojej prowincji pisze książki, praktykuje jogę, uważnie słucha innych ludzi, ciągle na nowo odkrywa Mazury, ale też leczy rany...

Muszę przyznać, że mimo iż nie miałam okazji poznać wcześniejszych losów naszych bohaterów to dałam się wciągnąć tej opowieści. Początek owszem był trudny, również niektóre późniejsze fragmenty nie budziły mojego entuzjazmu, troszkę mnie nudziły, ale może wynika to z faktu, że nie znam Mazur, więc opisane w tej powieści miejsca nie miały dla mnie jakiegoś szczególnego znaczenia, nie budziły skojarzeń, nie mam do nich sentymentalnego stosunku. Mimo to czytało mi się tę książkę dobrze, polubiłam Ludmiłę, jej rodzinę i znajomych. "Prowincja pełna szeptów" to wartościowa lektura, pełna życiowej mądrości, ale też i tej ludowej, która często jest obecnie zapominana. Powieść poruszyła mnie, skłoniła do chwili zadumy, a jej zakończenie zachęca do sięgnięcia po kolejne części.

"Prowincja pełna szeptów" to dobrze napisana książka. Język jest przystępny, wzbogacony czasami troszkę dziwnymi słówkami, których nie znajdziecie w Słowniku Języka Polskiego, ale które dodają tej książce pewnego luzu, osobistego charakteru i oczywiście humoru. Autorka wplotła w fabułę prawdziwe listy swoich czytelników, dzięki czemu mogą się oni czuć po części współtwórcami tej książki. Widać, że dają oni pani Kasi energię do tworzenia kolejnych powieści.

Spotkałam się z wieloma recenzjami rożnych części "Prowincji", jedne były wychwalane pod niebiosa, inne troszkę mniej. Mam poczucie, że sporo mnie ominęło, ale nie wiem, czy sięgając na tym etapie po poprzednie części, znając późniejsze wydarzenia, będę potrafiła wciągnąć się w akcję tych powieści. Z pewnością sięgnę kiedyś po kolejne części tej serii, ale czy przeczytam też wcześniejsze tomy "Prowincji" tego już nie wiem...

Na koniec mam dla Was, moje moliki książkowe, cytat na temat czytelnictwa:

"Rozmawialiśmy o statystykach w czytelnictwie. A Rafał powiedział do mnie tak: Gdy wychodzisz na spacer z psem, to statystycznie macie po trzy nogi. Statystyki nie zawsze oddają prawdę. No i miał rację!
Niespecjalnie więc wierzę w statystyki dotyczące czytelnictwa, ponieważ liczba czytelników przychodzących na spotkania z pisarzami oraz wypożyczonych książek w bibliotekach mówią same za siebie. A poza tym... Statystyki mówią też, ile litrów spirytusu przypada rocznie na jednego Polaka. Wliczając noworodki i staruszków. Wychodzi zadziwiająca liczba. No i tak sobie wytłumaczyłam: ja za kogoś czytam te książki, a ktoś za mnie wypija ten spirytus".

Tym optymistycznym akcentem kończę moją recenzję i zachęcam do lektury "Prowincji pełnej szeptów".

Jak myślicie, powinnam przeczytać wcześniejsze części?

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu MG i portalowi Sztukater.pl.



Katarzyna Enerlich, Prowicja pełna szeptów, Wydawnictwo MG, 2014,
ISBN: 978-83-7779-193-6,
Str. 272.

Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki.
Prowincja pełna szeptów [Katarzyna Enerlich]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Komentarze

  1. Ja wiele się naczytałam o twórczości p. Enerlich i bardzo chciałabym poznać jej twórczość, ale raczej zaczęłabym od pierwszej części.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zacznę od pierwszej części. Gdybym zaczęła od jednej z następnych, wyrzucałabym sobie potem, że załatwiłam sobie masę spojlerów :)

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że uda Wam się zabrać za tę serię od właściwej strony. :)

      Usuń
  2. Ja zaczęłam od 5. części, ale teraz konsekwentnie sunę do przodu już po kolei, od pierwszej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chciałabym poznać twórczość p.Kasi, bo niestety do tej pory nie miałam okazji. Tylko że ten cykl zaczęłabym chyba jednak od 1 części. A na Twoim miejscu chyba jednak sięgnęłabym po wcześniejsze części :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham caly cykl o Prowincji. Niebawem zabieram się za tę część.

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz się zastanawiam, dlaczego porzuciłam tę serię... Głupia ja. Do tej pory pamiętam magię słów autorki. Pięknie pisze, dzięki za przypomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przy serii 'Prowincja...' zawsze wypoczywam i dobrze się bawię :) I też każdemu polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam tylko poprzedni tom - polecam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam trzy pierwsze części. Czekają na swoją kolej, ale czytałam trzy inne książki Pani Enerlich i mogę powiedzieć, że odpowiada mi bardzo to co pisze, może dlatego, że jej książki są związane tak bardzo z Maurami - ich przeszłością i teraźniejszością - których ona sama jest częścią.
    I po te kolejne książki z "Prowincją " w tytule też z pewnością z czasem sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie po inne książki tej autorki też sięgnę.
      Tobie natomiast życzę przyjemnej lektury "Prowincji".

      Usuń
  9. Nie znam twórczości tej autorki, ale mam w planach to zmienić, ale nie wiem jeszcze kiedy, bo ostatnio za dużo pewnych obowiązków na mnie spadło.

    OdpowiedzUsuń
  10. Z tą autorką jakoś mi nie po drodze...

    OdpowiedzUsuń
  11. To chyba nie dla mnie ...

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiele słyszałam o tej autorce, i dzięki Tobie kolejny raz zapisuję to nazwisko na swojej liście. Moje klimaty, bez wątpienia, trudne tematy - też dla mnie, i Mazury - uwielbiam to miejsce:) Pozdrawiam.
    P.S. Uważam, że powinnaś sięgnąć po pozostałe części:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka z pewnością Ci się spodoba, ale zacznij najlepiej od pierwszej części, a ja postaram się nadrobić zaległości. Dziękuję i również pozdrawiam.

      Usuń
  13. Mnie ta seria już od dawna kusi.Dlaczego? Bo posiada wszystkie najlepsze cechy klimatycznej powieści obyczajowej. Na Twoim miejscu skusiłabym się na inne części, dałabym się jeszcze bardziej wciągnąć w mazurski klimat:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj się skusić, a i ja myślę, że dam się skusić na pozostałe części.

      Usuń
  14. Też zaczęłam lekturę cyklu od "Prowincji pełnej szeptów". Teraz mam za sobą również trzy pierwsze tomy i na całość patrzę nieco inaczej. Widząc jak opowiadasz w recenzji o Ludmile i przypominając sobie własne odczucia po lekturze tomu szóstego mam wrażenie, że jest to opowieść o kobiecie idealniej, ze wspaniale poukładanym życiem. Lektura wcześniejszych tomów pokazuje jednak trudną drogę do tego poukładania.

    Cofając się w historii rzeczywiście trudności z "wgryzieniem się" w opowieść - z jednej strony ciężko jest zaakceptować wybryki bohaterki, z drugiej styl jest nieco gorszy niż pod koniec. Jednak cieszę się, że mam z tym cyklem styczność, bo wszystkie części są równie pełne ciepła i pozytywnej energii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie takie czytanie w odwrotnej kolejności może dawać mylne złudzenie i niestety, jak napisała Franca, mamy przez to sporo spojlerów. Szkoda byłoby jednak sobie odpuścić tak ciekawą serię, więc chyba wrócę do początków. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty