Leszek Herman „Latarnia umarłych”
Leszek Herman przyrównywany jest do Dana Browna i po przeczytaniu pierwszej jego książki też miałam podobne skojarzenia. „Sedinum. Wiadomość z podziemi” odkryło przed nami kilka tajemnic Szczecina i jego okolic, zapewniło mnóstwo emocji i rozbudziło apetyt na więcej. Pod koniec zeszłego roku ukazała się kolejna książka tego autora - „Latarnia umarłych”. Czy jest równie dobra jest debiutancka powieść Leszka Hermana?
Od mniej więcej pól roku Paulina dostaje maile od pewnego staruszka – Karola Wyrzykowskiego. Mężczyzna chciał jej zdradzić jakąś tajemnicę z okresu II wojny światowej, informował też, że jest śledzony i bał się, by informacja nie wpadła w niepowołane ręce. Chciał, by Paulina napisała o tym rzetelny artykuł. Dziewczyna z jednej strony była ciekawa, z drugiej natomiast sama przed sobą musiała przyznać, że tematyka wojenna nie jest jej ulubioną. Do tego w redakcji dowiedziała się, że mężczyzna choruje, ma schizofrenię i nie można ufać temu, co pisze. Syn mężczyzny potwierdził diagnozę i naciskał, by dała jego ojcu spokój, dlatego Paulina próbowała zapomnieć o całej sprawie.
Jednak jeden z kolejnych maili i tak wzbudza ciekawość dziewczyny. Niebawem mężczyzna do niej dzwoni, przeprasza za zachowanie syna, informuje, że wysłał jej pocztą swój dziennik, a brakujące strony są zeskanowane i też jak najszybciej jej je wyśle. Mówi, że gdy był w szpitalu, to ktoś przeszukał jego dom, ale ani syn, ani policja mu nie wierzą. W pewnej chwili mężczyzna przerywa rozmowę, bo słyszy jakiś hałas, idzie sprawdzić, co się stało, a Paulina czeka przy słuchawce. Wyławia jakieś głosy w tle, potem nastaje cisza, która się przedłuża. Już myśli, że Wyrzykowski o niej zapomniał, gdy słyszy kroki, ktoś podchodzi do telefonu, ale nie odpowiada na jej pytania, tylko odkłada słuchawkę. Następnego dnia rano Paweł – jej szef – wzywa ją do siebie, przekazuje jej paczkę od Wyrzykowskiego i informuje, że mężczyzna został wczoraj zamordowany, a ona ma napisać o nim artykuł.
Angielscy przyjaciele Pauliny i Igora wypływają w rejs po Morzu Bałtyckim. Szukają wrażeń, zamierzają nurkować i najlepiej przy okazji odkryć jakąś tajemnicę. Potem planują zawitać w Szczecinie i spotkać się z Pauliną i Igorem. Mają też odwiedzić rodziców Igora, ale gdy mama mężczyzny dowiaduje się, kto będzie u niej gościł, zaczyna snuć teorie, że ich dom jest zbyt skromny dla tak wytwornych ludzi, że trzeba wynająć ochronę, poinformować lokalne władze… Igor bezwzględnie jej tego zakazuje, ale matka nie wydaje się być przekonana.
Pierwsze strony tej powieści trochę mnie przytłoczyły. Mnogość bohaterów, miejsc i ogromna rozpiętość czasowa sprawiła, że miałam mętlik w głowie. Autor opisuje współczesne wydarzenia, te z czasów drugiej wojny światowej, ale też cofa się do zdarzeń, które miały miejsce w piętnastym wieku. Tajemnice z przeszłości zaczynają wychodzić na światło dzienne…
Na szczęście po kilkunastu stronach udało mi się wgryźć w fabułę, przypomniałam sobie, kim są bohaterowie tej serii i jakie łączą ich relacje. Tym razem akcja rozgrywa się głównie w Dąbkach, Darłówku i Darłowie, co było dla mnie prawdziwą gratką. Szczecina nie znam wcale, a w nadmorskich miejscowościach z tej książki spędzałam dwukrotnie wakacje, więc świetnie czytało mi się o terenach, które miałam okazję poznać, zatęskniłam też za naszym morzem.
Bohaterowie „Latarni umarłych” są dosyć lekkomyślni, rządni wrażeń, adrenaliny i ciekawych odkryć, przynajmniej większość z nich. Wbrew obawom rejs po Bałtyku dostarcza im mnóstwo emocji, niekiedy sami pakują się w kłopoty, innym razem zostają w nie wciągnięci, wielokrotnie ocierają się o śmierć i poznają prawdziwych zbirów. Dzieje się tu mnóstwo, a finał tej historii jest naprawdę elektryzujący, trudno się od niego oderwać. Ja czytałam go z wypiekami na twarzy.
Herman połączył wydarzenia historyczne z fikcją literacką, i to w rewelacyjny sposób. Ja kilkakrotnie w trakcie tej lektury musiałam zajrzeć do Internetu, by zobaczyć miejsca, o których pisze autor. Bardzo mnie jego opisy zaintrygowały, znalazłam sporo ciekawostek i tematów do przemyśleń. Lektura wywołała mnóstwo emocji, było sporo napięcia i strachu, ale też nie zabrakło sytuacji humorystycznych. Mimo sporych rozmiarów lektura nie nuży, a nawet budzi apetyt na więcej.
Mam nadzieję, że pan Leszek Herman ma mnóstwo pomysłów na nowe powieści, że zabierze nas do kolejnych miejscowości, zdradzi co nieco z historii tych rejonów i zapewni kolejny zastrzyk adrenaliny naszym znudzonym Anglikom, a przy okazji i nam – czytelnikom. Lubię ten przedziwny polsko-angielski team i mam nadzieję na kontynuację, ale nie mam też nic przeciwko powieści z nowymi bohaterami. Czekam na kolejną książkę, a Was zachęcam do sięgnięcia po „Sedinum. Wiadomość z podziemi” i „Latarnię umarłych” - najlepiej w takiej właśnie kolejności, wtedy nic Was nie ominie.
Moja ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Warszawskiemu Wydawnictwu Literackiemu MUZA SA.
Leszek Herman, Latarnia umarłych, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, 2016,
ISBN: 978-83-287-0394-0,
Str. 608.
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: "Czytamy nowości" oraz "Kryminalnym wyzwaniu".
Mam w planach tę książkę :)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam!
UsuńWszystko mnie do tej książki przyciąga. Ciekawy tytuł i okładka, a także połączenie wydarzeń historycznych z fikcyjnymi. Niestety, nie przeczytałam jeszcze „Sedinum. Wiadomość z podziemi”.
OdpowiedzUsuńKoniecznie zacznij od "Sedinum". :) Polecam oba tytuły.
UsuńPrzede mną również jeszcze pierwsza część:) Na pewno jednak obie przeczytam.
OdpowiedzUsuńCzekam na wrażenia. :)
UsuńMyślę, że ta książka mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę. :)
UsuńBardzo chętnie przeczytam, bo przekonuje mnie i Twoja recenzja, i okładka, i tematyka.
OdpowiedzUsuńBardzo się z tego powodu cieszę. :)
UsuńNie znam twórczości Leszka Hermana, ale jeśli kiedyś trafi się taka okazja i czas pozwoli, to postaram się zapoznać z powyższym tytułem.
OdpowiedzUsuńNajgorzej z tym czasem. :)
UsuńJak ja lubię książki, które wywołują we mnie impuls poszukiwania szczegółów miejsc, w których toczy się akcja, przeglądania map i zdjęć, aby jeszcze bardziej poczuć klimat, docierania do uzupełniających informacji. Mam wówczas wrażenie, że wiele korzystam z takich publikacji, nawiązuje się pomost między tym, co w książce, a tym, co w realu. :) I o to właśnie chodzi. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Ja też i za to kocham Leszka Hermana. :)
Usuńplanuję przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda się ten plan zrealizować. :)
UsuńŚwietna książka! Czyta się jednym tchem, a jeśli jeszcze zna się miejsca, o których pisze to już prawdziwa uczta!
OdpowiedzUsuńZgadza się. Jestem nią zachwycona i jestem niezmiernie ciekawa, czy Dąbki i Darłowo po jej przeczytaniu będą dla mnie takie same. :)
UsuńOd ciebie teraz słyszę o niej pierwszy raz, ale... Ten pomysł, ten pomysł <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To Read Or Not To Read
Myślę, że jeszcze o niej usłyszysz, bo to fascynująca lektura. Polecam!
UsuńPo co szukac po calym swiecie tego co objawilo sie tak blisko.Po calym swiecie naturalnie poprzez czytanie ksiazek i poszukiwanie tajemnic.Johan Theorin zachwycil mnie niesamowitymi ,wciagajacymi opowiesciami o tym co dzialo sie na Öland.Maria
OdpowiedzUsuńA tu tez Baltyk ale opowiesc polskiego autora i to pomorzanina jak ja.Nie przeczytalam tej ksiazki,wysluchalam jej we wspanialej interpretacji Marcina Przybylskiego.
Jest to wciagajaca opowiesc i to z Polski.
Zgadza się. Polecam pozostałe części tej serii. :)
Usuń