K.N. Haner „Sny Morfeusza”
K.N.
Haner to pseudonim polskiej autorki, która zadebiutowała w 2015
roku książką „Na szczycie”. Cóż, nie czytałam tej powieści,
więc „Sny Morfeusza” to moje pierwsze spotkanie z autorką.
Lubię literaturę erotyczną, a przynajmniej niektóre z tytułów,
które do niej przypisujemy. Trafiłam już na kilku całkiem
przyzwoitych przedstawicieli literatury erotycznej, ale też na
prawdziwe gnioty. Nie mam wygórowanych wymagań względem tego typu
powieści, rozumiem, że mają one być rozrywką i ich lektura
powinna być przyjemna. Czy tak jest w przypadku „Snów Morfeusza”?
Cassandra
Givens denerwuje się przed rozmową kwalifikacyjną, jednak w
najgorszych koszmarach nie spodziewa się, że wypadnie ona tak źle.
Spotkanie z Adamem McKey'em jest koszmarem. Pan prezes nawet nie
odwraca się w jej stronę,
jest niemiły, próbuje ją za wszelką cenę wyprowadzić z
równowagi i trzeba przyznać, że to mu się udaje. Cassandra nie
pozostaje mu dłużna, wyrzuca z siebie,
co myśli o zadufanym w sobie mężczyźnie i wypada z gabinetu. Jest
zła, że rozmowa przebiegła tak źle. Wiązała z nią duże
nadzieje. To dla tej pracy przyjechała do Miami i nie chce
wracać do rodziców, do życia, jakie dla niej zaplanowali.
Cassandra
mieszka z kuzynką. Nicole namawia ją na wspólny
wypad na miasto z jej chłopakiem i jego bratem. Niestety kolacja
okazuje się kolejną katastrofą. Xavier cały czas patrzy na jej
biust i liczy na łatwy sex. Cassandra jest wściekła i wychodzi z
restauracji. Nie zamierza spędzać wieczoru w towarzystwie tego
palanta.
Chwilę
później zagaduje ją nieznajomy. Tommy pyta, czy chce się zabawić,
bo chętnie poszedłby w jej towarzystwie do pobliskiego klubu.
Wpuszczają tam tylko pary, więc sam się tam nie dostanie. Wydaje
się bardzo sympatyczny, więc Cassandra się zgadza. Wypijają kilka
drinków i tańczą. Gdy Tommy znika w toalecie, do Cassandry
podchodzi inny mężczyzna i oświadcza, że zabiera ją do siebie.
Dziewczyna się zgadza...
Jej nowy
towarzysz ma na twarzy maskę, przedstawia się, jako Morfeusz. Jadą
do jego domu limuzyną. Po drodze dziewczyna kilkakrotnie nabiera
wątpliwości, czy to dobry pomysł, jednak ostatecznie trafia do
jego sypialni...
Dwa dni
później okazuje się, że tym tajemniczym uwodzicielem jest jej
szef, który mimo dziwnego przebiegu rozmowy kwalifikacyjnej postanowił ją zatrudnić. Czy po tym co się wydarzyło, będą w
stanie razem pracować?
Muszę
przyznać, że powieść
zapowiadała
się całkiem nieźle. Na
początku czytało mi
się ją dobrze i byłam bardzo ciekawa dalszego ciągu. Niestety
Cassanda jest tak irytującą bohaterką, że w pewnym momencie
ciężko było mi ją strawić. Fabuła wydała mi się tak
oderwana od rzeczywistości, że trudno było mi przejść nad tym do
porządku dziennego. Nie rozumiem, jak dorosła kobieta może być
tak lekkomyślna i nieodpowiedzialna. Skoro zaczyna się nową, do
tego wymarzoną pracę, to wypada przyłożyć się do niej, a ona
spóźnia się już pierwszego dnia i do tego chce wyjść
wcześniej. Akcja powieści trwa raptem kilka tygodni, wypełniona
jest po brzegi seksem i to bynajmniej nie tylko między Cassandrą a
Morfeuszem. Dziewczyna przedstawia siebie jako grzeczną dziewczynę,
ma niewielkie doświadczenie w łóżku i to raczej bardzo negatywne,
a w Miami zachowuje się, jakby zupełnie nie panowała nad własnym
popędem. Robi mnóstwo głupot i co chwilę pakuje się w kłopoty.
Jej przemyślenia są naiwne. Adam – Morfeusz też może irytować,
szczególnie jego tajemniczość, to, że ukrywa przed Cassandrą
ważne rzeczy, ale to byłabym w stanie jakoś przełknąć.
Natomiast zachowanie dziewczyny jest dla mnie nie do przyjęcia.
Rozumiem,
że w literaturze erotycznej seksu nie może zabraknąć, ale
niekoniecznie musi się on wylewać z powieści, jak to jest w tym
przypadku. Te całonocne igraszki, ocierania w każdym możliwym
miejscu, ciągłe odkładanie obowiązków służbowych, by poświęcić
czas na seks, to jednak dla mnie za dużo. Tu orgazm goni orgazm, a
bohaterowie są niezmordowani...
W
trakcie tej lektury mnóstwo razy przewracałam oczyma z
niedowierzania i irytacji. Okropnie wkurzała mnie ta książka.
Doczytałam ją jednak do końca i muszę przyznać, że mimo wielu
wad, jestem jednak ciekawa kontynuacji, chciałabym się dowiedzieć,
o co w niej chodzi. Dlatego pewnie w przyszłości sięgnę po dalszy
ciąg i mam nadzieję, że nie będzie mnie on aż tak mocno
wyprowadzał z równowagi.
Moja
ocena: 5/10
K.N.
Haner, Sny Morfeusza, Wydawnictwo Helion, 2016,
ISBN:
978-83-283-2334-6,
Str.
416.Recenzja bierze udział w wyzwaniach: "Czytamy nowości" oraz "Łów słów".
No ładnie, książka wkurza :) A ja czekam na BT!
OdpowiedzUsuńBT?
UsuńZawsze lepsze to niż "50 twarzy Greya" :)
OdpowiedzUsuńChyba tak, chociaż pewne podobieństwa są. :)
UsuńKurczę, nieco ostudziłaś mój zapał, bo dotychczas czytałam dość pochlebne recenzje tej książki. W sumie czasem lubię sięgnąć po erotyk, ale tak jak i Ciebie, irytuje mnie nadmiar scen łóżkowych w całej historii. :)
OdpowiedzUsuńMoże akurat książka przypadnie Ci do gustu. Cóż, ja liczyłam na coś więcej, ale jak już napisałam, jestem ciekawa dalszego ciągu.
UsuńMnie również strasznie irytowało zachowanie główniej bohaterki :)
OdpowiedzUsuńA jednak książka Cię zachwyciła, mnie niestety nie. :)
UsuńDo tej pory spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami na temat tej powieści, więc jestem nieco zdziwiona Twoją, ale w zasadzie... jeszcze bardziej mnie do niej zachęciłaś, pomimo tego, że nie oceniasz jej zbyt dobrze. Niebawem sama przekonam się, jakie wrażenie wywrą na mnie "Sny Morfeusza", bo czekają na półce. :)
OdpowiedzUsuńNiewykluczone, że Tobie się spodoba. Tego Ci właśnie życzę. Mimo wielu zgrzytów powieść mnie zaintrygowała.
UsuńSkoro Cię wkurzała to rzeczywiście szkoda Twojego czasu.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wkurzyła. Chociaż niekiedy negatywne emocje są lepsze niż żadne. :)
UsuńSądziłam, że będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńTeż miałam taką nadzieję. :)
UsuńMnie również nie powaliła na kolana
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi. :)
Usuńmoże dobrze, że książka została wydana pod pseudonimem...skoro efekt jest taki a nie inny
OdpowiedzUsuńKsiążka ma wielu amatorów. Gdyby główna bohaterka była istotą myślącą, to pewnie czytałoby mi się tę powieść lepiej, a tak niestety jestem zirytowana, chociaż (nie wiem, czy się z tego powodu cieszyć) ciekawa dalszego ciągu.
UsuńCzyżby nowy Grey? ;)
OdpowiedzUsuńParadoksalnie, im mocniej książka jest przesycona erotyzmem, tym bardziej mnie zniechęca. Greya nie przeczytałam chyba "na przekór", dlatego że taki szał był na tę książkę. Zaparłam się i już. Wiem, że książki, którą czytałaś, pewnie też nie przeczytam. Nie, nie jestem pruderyjna - raczej przekorna.
Pozdrowienia ślę :)
W tym wypadku autorka z ilością seksu przesadziła, ale z głupotą głównej bohaterki jeszcze bardziej. :)
UsuńKsiąża faktycznie skojarzyła mi się z Greyem.
Ciekawa jestem, czy bohaterka również by mnie tak irytowała. Kiedyś może to zweryfikuję :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTeż jestem tego ciekawa. :)
UsuńWiększość literatury erotycznej wydaje mi się zbyt denna, żeby poświęcać na to swój czas...
OdpowiedzUsuńNiestety większość pozycji faktycznie taka jest.
Usuń