Kevin Waldron „Pan Pikulik i nieporozumienie w ZOO”
Niedawno biblioteczka Aurelki wzbogaciła się o książkę Kevina Waldrona „Pan Pikulik i nieporozumienie w ZOO”. Jak zapewne się domyślacie nie był to przypadkowy prezent – moje panieńskie nazwisko to Pikulik, a książkę podarowała Aurelce moja kuzynka – Ewa Pikulik. Dziecko ucieszyło się z prezentu, ale nie da się ukryć, że w znacznie większy zachwyt wpadli mój brat – Artur Pikulik – i kuzyn – Piotr Pikulik. Cóż, nasze nazwisko nie jest zbyt popularne, więc fakt, że jest książka o panu Pikuliku bardzo nas zdziwił. Czy główny bohater da się lubić?
Pan Pikulik jest dyrektorem ZOO i co rano robi obchód ogrodu zoologicznego. Dzisiaj również ma taki plan, jednak gdy ubiera swoją ulubioną kurtkę, ta okazuje się za mała i przy próbie jej zapięcia odpada jeden z guzików. Pan Pikulik jest bardzo zaniepokojony swoją figurą i podczas porannego obchodu wyrzuca sobie, że źle się odżywia, niezbyt dobrze pachnie, ma zmarszczki... Zwierzęta, obok których przechodzi, nie zdają sobie sprawy, że pan Pikulik mówi do siebie i traktują słowa dyrektora jako zarzuty do nich.
Jesteście ciekawi, jak brzmi angielska wersja tytułu tej książki? Ja byłam, więc sprawdziłam i zdradzam, że prezentuje się ona tak: „Mr Peek and the misunderstanding at the zoo”. Mr Peek i Pan Pikulik faktycznie brzmią trochę podobnie, więc wybór nazwiska nie był przypadkowy. Jednak jaki jest sam bohater? Sympatyczny i zabawny. Cała historia jest humorystyczna i ciekawa nie tylko dla maluchów. Również dorośli powinni być nią ubawieni. Mój brat i kuzyn, gdy tylko przeczytali o poranku dyrektora i odpadającym guziku, już byli zachwyceni książką i tą życiową historią. Jest to krótka opowieść, opatrzona wieloma ilustracjami, które nie tylko wzbogacają historyjkę, ale też ją rozbudowują i sprawiają, że jest jeszcze bardziej zabawna. Są stonowane, dopracowane i kolorowe, ale nie są pstrokate. Książka jest bardzo ładnie wydana, dopieszczona pod każdym względem.
Czy polecam Wam tę książeczkę? Zdecydowanie tak, warto ją przeczytać, pooglądać ładne ilustracje i pośmiać się razem z dziećmi. Z pewnością miło spędzicie czas z tą opowieścią. Zachęcam do lektury! Pikulików chyba nie muszę namawiać do sięgnięcia po tę książkę? Dla Was to pozycja obowiązkowa!
Moja ocena: 8/10
Kevin Waldron, Pan Pikulik i nieporozumienie w ZOO, Wydawnictwo Łajka, 2012,
ISBN: 978-83-63671-03-7,
Str. 44.
Idealnie nadaje się na prezent.
OdpowiedzUsuńDokładnie, szczególnie od Pikulików lub dla Pikulików. :)
UsuńCiekawa oprawa graficzna książki. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Tak, bardzo nam się spodobała i cieszę się, że nie jest przejaskrawiona.
UsuńNa razie nie bardzo mnie interesują takie ksiązki :D, haha.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Gdyby coś się zmieniło w tej kwestii, to pamiętaj o tym tytule. :)
UsuńDobrze, że bohater literacki noszący takie samo nazwisko jak Ty okazał się sympatyczny i zabawny. :)
OdpowiedzUsuńTeż się z tego powodu cieszę. :)
UsuńJak zobaczyłam tytuł to od razu zaczęłam się zastanawiać czy to przypadkowa zbieżność. :D
OdpowiedzUsuńNiby nikt z rodziny, a jednak cieszę się, że mamy tę książeczkę. :)
UsuńThanks. :)
OdpowiedzUsuńI Twe rodzinne nazwisko stało się przypadkiem sławne!
OdpowiedzUsuńDo ZOO zawsze chętnie. Ach te żyrafy!
Też uwielbiam żyrafy. :)
Usuń