Marie-Morgane Le Moël "Sekrety francuskiej kuchareczki"
Lubię czytać o gotowaniu, o tym jak ktoś z pasją opowiada o jedzeniu, a składnikach potraw, o celebrowaniu posiłków. Sięgając po "Sekrety francuskiej kuchareczki" na taką właśnie lekturę liczyłam. Miałam nadzieję, że rozbudzi ona mój apetyt na kuchnię francuską i nie tylko. W pogotowiu miałam kilka smakowitych przekąsek, bo dobrych powieści z wątkiem kulinarnym nie da się czytać z pustym brzuchem. Tylko czy okazały się one potrzebne?
Autorka opowiada o swoim dzieciństwie, dojrzewaniu i dorosłości. Zabiera nas do Francji, Kanady i Australii. Dzieli się swoimi wspomnieniami, życiowymi doświadczeniami a także przepisami kulinarnymi. Jednak wcale nie jest wybitną kucharka, nie urodziła się z talentem kulinarnym, nie spędziła dzieciństwa na podglądaniu kuchennych poczynań dorosłych. Gotuje, bo lubi jeść, ale uważa siebie za raczej leniwą kucharkę. Większość przepisów dostaje od mamy, ale lubi je modyfikować tak, by mniej się przy nich napracować. Przepisy, które znalazły się w tej książce to głównie dania charakterystyczne dla kuchni francuskiej tj. naleśniki, zupa cebulowa czy sałatka nicejska.
Cała historia rozpoczyna się od pewnego niedzielnego rodzinnego obiadu. Na przystawkę jest pyszny Pâté en croûte – pasztet zapiekany w cieście, a na główne danie królik. Wszystko byłoby dobrze, gdyby wujek nie postanowił uświadomić dzieciaków, jak powstało to danie. Mówi im, że tak smakowicie pachnie Lucien, królik, który jeszcze kilka dni temu biegał po ogrodzie, miał białe puszyste futerko i długie zęby. To w zupełności wystarcza, by dzieciaki straciły apetyt...
"Sekrety francuskiej kuchareczki" to lekka i przyjemna lektura, chociaż niestety mam do niej pewne zastrzeżenia. W moim odczuciu ma lepsze i gorsze fragmenty. Niektóre czyta się świetnie, inne nudzą, tak przynajmniej było w moim przypadku. Być może wiąże się to z tym, że nigdy nie byłam we Francji, więc te opowieści nie budzą konkretnych skojarzeń. Jeżeli znacie Francję, to najprawdopodobniej odbierzecie ją inaczej. Jest szansa, że ta powieść pomoże Wam wrócić pamięcią do wspomnień, chociażby z wakacji spędzonych w tym kraju.
Książka napisana jest prostym i lekkim językiem, dzięki czemu czyta się ja dobrze i można się podczas tej lektury zrelaksować. Każdy rozdział zakończony jest przepisem na danie związane z danym fragmentem historii.
Główna bohaterka jest osobą sympatyczną, którą łatwo można polubić. W dzieciństwie rywalizowała z bratem, potem zakochiwała się w kolejnych Kanadyjczykach, by w końcu wylądować w Australii, która nie jest zbyt pozytywnie nastawiona do imigrantów. Temat wiz nieustannie powraca w rozmowach obcokrajowców, urząd imigracyjny nie zna litości, a pracodawcy chociaż obiecują pomoc, to zazwyczaj nie robią nic, by przedłużyć pobyt własnych pracowników w Australii. Ten fragment opowieści wydaje mi się najbardziej ciekawy. Poznawanie Australii oczami Francuski jest bardzo interesujące, a spojrzenie tubylców na cudzoziemkę równie pasjonujące.
Reasumując "Sekrety francuskiej kuchareczki" to lekka książka dla kobiet, szczególnie tych, które kochają Francję, ale ciekawią je też inne zakątki świata. Chociaż znajdziecie w niej dwadzieścia cztery przepisy, to jednak akcja tej powieści nie kręci się wokół jedzenia, za to wyraźnie pokazana jest różnica między podejściem Francuzów a Australijczyków do gotowania. Spodziewałam się po tej książce trochę czegoś innego, a zatem nie do końca spełniła ona moje oczekiwania, ale wcale nie oznacza to, że jest to zła publikacja. Myślę, że znajdzie ona wiele amatorek i sporo z nich zechce wypróbować zamieszczone w niej przepisy.
Moja ocena: 6/10
Marie-Morgane Le Moël, Sekrety francuskiej kuchareczki, Wydawnictwo Kobiece, 2016,
ISBN: 978-83-65170-33-0,
Str. 352.
Chyba nie dla mnie ta książka :)
OdpowiedzUsuńCóż, nie namawiam. :)
UsuńNie jestem do końca przekonana, czy to książka dla mnie. Być może dam jej kiedyś szansę ;)
OdpowiedzUsuńZdaj się na kobiecą intuicję. :)
UsuńNie znam kuchni francuskiej i z chęcią poczytałabym o tradycjach, i popularnych potrawach jakie się tam serwuje. Będę miała na uwadze tę książkę, może być ciekawym zbiorem anegdotek.
OdpowiedzUsuńMi jakoś znacznie bliżej do kuchni włoskiej. :) Może też kiedyś w końcu się przekonam do tej francuskiej. :)
UsuńChyba chciałabym przeczytać, ale gdzie by tu ją umieścić... miejsca brak, czasu brak...
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam... :)
UsuńOh, nie jestem kuchareczką i chyba nigdy takową nie będę, nie dla mnie książka .;)
OdpowiedzUsuńGłowna bohaterka wcale nie jest wybitną kucharką, więc nie ma co się zrażać. :)
UsuńO Francji czytałam niewiele, a jeżeli już, to raczej o czasach Rewolucji Francuskiej. Może być to dla mnie miła odmiana. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować. :)
UsuńNo nie wiem, nie wiem....ale może zachęcić mnie do gotowania ;)
OdpowiedzUsuńMoże. :) Tego Ci życzę.
UsuńGdzieś już czytałam o tej książce. Póki co nie mam jej w planach.
OdpowiedzUsuńMożesz ją dorzucić do stosików na emeryturę. :)
UsuńMam w planach tę książkę, ale najpierw muszę ją znaleźć;)
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Myślę, że to nie będzie trudne.
UsuńTeż oczekiwałabym czegoś innego. I tak nie bardzo mnie ciekawi, więc odpuszczę.
OdpowiedzUsuńDużo zależy od gustu. Książka nie jest zła, ja po prostu gustuję w czymś trochę innym. :)
UsuńW sumie mogłabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńja bym się skusiła na przeczytanie tej książki, może jej poszukam, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWarto spróbować. Przyjemnego czytania!
UsuńNieraz już podobne książki czytałam i nawet je lubię :), szczególnie jak mam ochotę na coś leciutkiego.
OdpowiedzUsuńW takich chwilach świetnie się sprawdzają. :)
UsuńZaciekawiła mnie :) Skuszę się na nią :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas :)
http://truskawkoweciastka.blogspot.com/
Polecam!
Usuń