Joanna Sałyga "Chustka"
"mam 34 lata.ważę 56 kg przy wzroście 171 cm.urodziłam pięć lat temu przez cięcie cesarskie chłopczyka.
od kilkudziesięciu godzin mam raka".
Tak zaczyna się dziennik Joanny, znanej głównie jako Chustka. Powstał on na podstawie jej blogowych zapisków, powstał z potrzeby serca. Joanna chciała pozostawić po sobie ślad, chciała opisać swoje przeżycia dla syna, żeby gdy jej już nie będzie, mógł to przeczytać, zrozumieć i nigdy nie zapomniał, że to on był dla niej najważniejszy na świecie.
Osoby zdrowe mogą jedynie próbować zrozumieć, co się dzieje w głowie i sercu osoby chorej na raka, jednak tylko ten, kto tego doświadczył, wie, jak wygląda życie z takim wyrokiem.
Joanna za namową swojego partnera, którego nazywa Niemężem, zakłada blog. Na nim dzieli się swoimi doświadczeniami związanymi z chorobą, rodzicielskimi radościami, refleksjami o życiu, Bogu, miłości... W tekst zostały wplecione też fragmenty wierszy i piosenek, które coś dla niej znaczyły, rozbawiły ją lub wzruszyły, dały materiał do przemyśleń.
"bo ja, proszę Państwa, dosłownie i w przenośni, uwielbiam mieć apetyt – uwielbiam smakować, lizać, chrupać, wąchać, dotykać, miętosić, głaskać, przytulać, słuchać, patrzeć.
żyć.po prostu żyć".
Zanim zabrałam się za czytanie tej książki, spodziewałam się, że będzie to lektura bardzo ciężka gatunkowo i przygnębiająca, ale bardzo się pomyliłam. Oczywiście są tu mniej lub bardziej przygnębiające momenty, ale generalnie z tej książki bije radość życia, umiejętność cieszenia się drobiazgami. Pomyślelibyście, że można znaleźć zalety tej strasznej choroby? Joanna je odnajduje, cieszy się, że dzięki temu może spędzić czas z synem i Niemężem, że nie traci kolejnych godzin i dni na pracy w korporacji, ale poświęca ten czas na rzeczy faktycznie istotne. Nie myślcie jednak, że choroba jest dla Joanny darem losu, nie jest tak, kobieta chciałaby zatańczyć kiedyś na weselu syna, ale ma obawy, że może się to jej nie udać. Joanna żyje pełnią życia, bo nie wie, ile jej go jeszcze zostało. Nie boi się spojrzeć "chorobie prosto w twarz" i śmiać się z niej, nazywać ją „rakelcią”. Joanna stara się oswoić siebie i swojego syna z tym, co może się wydarzyć, przygotować go na najgorszy scenariusz. Gdy czytałam kolejne fragmenty na ten temat krajało mi się serce i nie mogę sobie wyobrazić, jak ona musiała się czuć i jak silną była osobą.
Książka ta to też ogromna dawka humory, zazwyczaj humoru sytuacyjnego.
"-mamo, co zrobiłaś z wczorajszą
niedojedzoną kanapką ze szkoły?
- wyrzuciłam do śmieci.
- och, mamo, ja bym ją jutro zjadł, przecież słyszałaś
chyba, że nie wolno marnować jedzenia.
- ale ona była WCZORAJSZA.
- uważam, że powinnaś zbierać odpadki organiczne, będziemy
je zawozili do Babci B. na kompost, dla dżdżownic.
pieprzone ekologiczne wychowanie.
tak, jeszcze tego mi brakuje.
gnijącego żarcia i wylęgarni much".
Joanna świetnie oddaje dociekliwość dziecka, jego ciekawość świata, ale też prostotę jego rozumowania. Przy tym trudno nie zauważyć, że była wspaniałą matką, która starała się pokazać synowi świat, obudzić jego ciekawość, ukształtować go, nauczyć logicznego myślenia i myślę, że bardzo dużo udało jej się osiągnąć.
Jednak ta książka nie jest tylko o miłości rodzicielskiej, jest to o wspaniałym związku dwojga kochających się ludzi, którzy cieszą się, że w końcu udało im się siebie odnaleźć.
"zajrzałam w oczy Niemęża i – cholera – znowu wpadłam po uszy.chodzę z durnym uśmiechem, z głową w różowejchmurze z pluszowych serduszek.tralali-tralala!"
Ich związek mógłby wielu posłużyć za wzór. Czy zawsze się ze sobą zgadzali? Nie, ale to dyskusja pozwalała na rozwiązanie ich problemów, a nie kłótnia. W ich rodzinie ważne były rozmowy, czas spędzony wspólnie. Piotr bardzo wspierał Joanne w czasie jej choroby.
Rak momentami odpuszczał, by za chwilę przycisnąć ze zdwojoną siłą. Joanna szczegółowo opisuje wszystkie zabiegi, które musiała przeczyć, doświadczenia związane z tą chorobą.
"jestem powściągliwa z radowaniem się.już raz – w styczniu 2011, po badaniu PET – cieszyłamsię nieprzytomnie, że jestem zdrowa.ta choroba uczy pokory.i tego, że choćby się chciało najmocniejna świecie, nie można nad nią zapanować.można starać się być jeden ruch do przodu, ale będąto tylko nieporadne próby kontrolowania sytuacji.
obezwładniający strach przed zostawieniemnajbliższych będzie mi towarzyszył już zawsze".
Joanna, którą poznałam w trakcie tej lektury to osoba bardzo inteligentna, sympatyczna, szczera do bólu, otwarta. Jest ona bardzo autentyczna w tym co robi, pisze co myśli, co czuje, nie wstydzi się użyć ostrzejszych słów, przekląć, wytknąć komuś złe postępowanie. Nie można jej nie polubić.
Jak widać w przytoczonych fragmentach, autorka wypracowała swój własny styl pisania. Używa głównie małych liter, bawi się słowami, zmienia ich zapis, tworzy własne wyrazy. Czyta się to bardzo szybko. Poszczególne zapiski opatrzone są datami ich napisania, umieszczenia na blogu.
Mnie ta lektura skłoniła do refleksji, nie mogłam przestać myśleć o innej osobie, która toczyła taką samą walkę jak Joanna, która też bardzo chciała żyć, cieszyła się każdą chwilą. Była to moja koleżanka Małgosia, która niestety też swoją walkę z chorobą przegrała, ale podobnie jak Joanna wycisnęła ze swojego życia ile się dało.
"Chustkę" polecam wszystkim. Nie jest to łzawa lektura, ale mądra i ciekawa historia, którą napisało życie.
Moja ocena: 8/10
Joanna Sałyga, Piotr Sałyga, Chustka, Wydawnictwo Znak, 2013
ISBN: 978-83-240-2101-7
Str. 400
Wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: "100 książek, które...".
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: "100 książek, które...".
Zachęciłaś mnie do sięgnięcia po tę książkę, bo faktycznie, osobiście omijałam ją z daleka sądząc, że jest smutna i przygnębiająca. Miałam styczność z tą chorobą w swojej rodzinie, może dlatego tak omijam tę lekturę. Ale chyba czas się przełamać...
OdpowiedzUsuńTematyka nie jest łatwa, ale książka napisana jest w taki sposób, że nie wpędziła mnie w depresję, nie zalewałam się łzami w trakcie tej lektury. Popłakałam się raz - czytając wstęp napisany przez Piotra, czyli jej męża.
UsuńTrudno powiedzieć, jak na Ciebie ta lektura zadziała, ale myślę, że warto spróbować.
Ja czytam jej bloga i uważam odwrotnie - to JEST łzawa historia, nie można się nie wzruszyć, kiedy matka musi uczyć swoje pięcioletnie dziecko tego, co to jest śmierć. Kiedy musi mu powiedzieć, że za jakiś czas - może nawet całkiem niedługi - pożegnają się na zawsze i już nigdy nie zobaczą. Osobiście oczy sobie wypłakuję, kiedy to czytam. Książki bym chyba nie była w stanie przetrawić dodatkowo.
OdpowiedzUsuńTematyka tej książki jest smutna i nie ma co do tego wątpliwości. Jednak Joanna nie użala się nad sobą, ale walczy, mimo trudnej sytuacji śmieje się, żartuje. Oczywiście rozumiem też Ciebie i zdaję sobie sprawę, że można nad jej trudnymi doświadczeniami płakać. Mnie wzruszył do łez jedynie wstęp napisany przez męża Joanny. Potem też zdarzały się przygnębiające fragmenty, ale żaden nie był dla mnie taki trudny jak początek książki.
UsuńWstępu nie widziałam, jak mówiłam - do dyspozycji mam tylko bloga. I dla mnie nie ma nic smutniejszego niż to, jak ona musiała synka przygotować na swoje odejście. Nie wyobrażam sobie, jak ona się wtedy musiała czuć. I nie wyobrażam sobie, jak teraz to dziecko sobie radzi.
UsuńRozumiem Twoje odczucia, ale na mnie ta książka tak nie zadziałała. Nie twierdzę, że mówienie synowi o własnej śmierci nie jest smutne, jest i to bardzo. Nie czytałam wcześniej bloga, więc nie wiem, jak on by na mnie wpłynął. Zdarza mi się wylewać łzy podczas lektury, tym razem jednak tak nie było i stąd moja opinia. Czy słuszna? Niekoniecznie, ale z pewnością moja.
UsuńBloga czyta się od końca. A tutaj poznajemy Asię na początku choroby, walczącą, dzielną, z tekstami, że hej i historia nie jest łzawa. Do czasu zakończenia...
UsuńZakończenie faktycznie nie jest łatwe...
UsuńJest to jedna z książek, które chce przeczytać. ;)
OdpowiedzUsuńTeż trochę się do niej zabierałam, ale w końcu się udało. Gorąco polecam!
Usuńoj ja też mam na nią chęć od dawna..na pewno kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPolecam, bo warto!
UsuńNiemal od dnia premiery ta książka za mną chodzi. Kiedyś na pewno ja przeczytam.
OdpowiedzUsuńZa mną też chodziła i w końcu się udało.
UsuńPóki co nie czuję się na siłach by ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńRozumiem, mnie ta lektura nie rozbiła na kawałki, a takie właśnie miałam obawy. Jednak możliwe, że na Ciebie wpłynęłaby inaczej.
UsuńNa mojej liście 100 książek też jest... płakałam więcej niż ty, ale uważam, że warto przeczytać...
OdpowiedzUsuńNie ma co do tego wątpliwości:) Warto, a nawet trzeba ją przeczytać.
UsuńTeż się przymierzam. Czytałam wiele recenzji tej książki i wiem, że muszę też się z nią zmierzyć...
OdpowiedzUsuńTeż musiałam się odpowiednio nastawić do tej lektury, ale warto było. Polecam!
UsuńNie jest łzawa ale ostanie parę stron można ryczeć... Niemniej kilka razy się uśmiechnęłam, kocham jej poczucie humoru. Cudowna kobieta
OdpowiedzUsuńOj, tak. Ta książka wywołuje bardzo skrajne emocje, jedną strona Cię zasmuci, inna rozbawi, a kolejna czegoś nauczy. Cały czas jestem pod wrażeniem tej lektury i samej Joanny.
UsuńMoże przeczytam, jeśli mi wpadnie w ręce. Widać, że warto :)
OdpowiedzUsuńWarto! Polecam:)
Usuń"bo ja, proszę Państwa, dosłownie i w przenośni, uwielbiam mieć apetyt – uwielbiam smakować, lizać, chrupać, wąchać, dotykać, miętosić, głaskać, przytulać, słuchać, patrzeć.
OdpowiedzUsuńżyć.
po prostu żyć". - ten cytat przekonał mnie do tej książki. W zupełności :)
Właśnie taką Joannę zapamiętam!
UsuńCieszę się, że dałaś się namówić do lektury.
Czytałam mnóstwo pozytywnych recenzji tej książki, więc na pewno się za nią zabiorę, ale jeszcze nie teraz. Na taką książkę muszę się jakoś bardziej psychicznie przygotować.
OdpowiedzUsuńSama też się dosyć długo przymierzałam do tej lektury, więc dobrze Cię rozumiem:)
UsuńOd dawna mam ją w planach, ale jakoś się jej boję. Tego smutku i śmierci.
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że zniosę tę lekturę gorzej. Sam temat jest przygnębiający, jednak sposób pisania, sama Joanna, jej radość życia, poczucie humoru były dla mnie pokrzepiające.
UsuńPoluję na tę książkę, ale też muszę się odpowiednio przygotować i nastroić, taka książka porusza porusza wiele emocji , pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, książka faktycznie może poruszyć. Warto po nią sięgnąć. Również pozdrawiam:)
UsuńBardzo fajna recenzja;) Czytałam "Chustkę" kilka tygodni temu i również zrobiła na mnie duże wrażenie. Po lekturze aż chce się coś w życiu zmienić i zacząć cieszyć się drobnostkami:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i cieszę się, że mamy podobne zdanie. Dla mnie ta radość życia Joanny była bardzo budująca i mobilizująca:)
UsuńLubie tak zyciowe historie, mysle, ze kiedys przeczytam
OdpowiedzUsuńGorąco polecam!
UsuńSwego czasu czytałam bloga Chustki. Przez książkę już chyba nie mogłabym przebrnąć ze względu na temat.
OdpowiedzUsuńJeśli czytałaś blog, to książka raczej niczym Cię nie zaskoczy, bo to to samo, ale nieco okrojone.
UsuńWczoraj w Empiku kolejny raz kartkowałam "Chustkę" i z obaw odłożyłam na półkę.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Też robiłam takie podchody. Książka jednak mnie zaskoczyła, bo chociaż oczywiście miała trudniejsze fragmenty, momentami była smutna, to też emanuje radością życia, której Joannie nie brakowało.
Usuńzgadzam się z każdym Twoim słowem :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie trudne książki. Zawsze mnie czegoś uczą :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Też zwykle udaje mi się wyciągnąć z takich lektur dużo mądrości.
UsuńPozdrawiam
Z Twojej recenzji wynika, że to zdecydowanie powieść niezwykła. Ja także spodziewałam się przygnębiającej historii, ale wierzę Ci na słowo, że taka nie jest :) Sięgnę po nią. Tylko jeszcze nie teraz :)
OdpowiedzUsuńKsiążka ma trudne momenty, ale nie jest przesiąknięta smutkiem, rozpaczą, emanuje z niej radość życia Joanny, jej życiowa mądrość. Myślę, że odbiór tej książki może być bardzo różny, ale moim zdaniem nie jest to wyciskacz łez, ale wspaniała powieść o trudnej walce z chorobą. Po tej lekturze aż chce się coś zmienić w swoim życiu i oddychać pełną piersią. Polecam Ci ją gorąco i jestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń.
UsuńPo Chustkę sięgnęłam jak tylko była dostępna w sprzedaży, czekałam na nią z niecierpliwością, tak jak i teraz czekam na Nieżonę. Bloga Joasi śledziłam od dłuższego czasu i bardzo jej kibicowałam, wielokrotnie mnie rozbawiała, jak i wyciskała tony łez. To smutne, że fajni, pozytywni ludzie odchodzą zbyt szybko, że walka z rakiem to jak walka z wiatrakami... Temat nie jest mi obcy, bo to dziadostwo pokonało rodziców mojego męża...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, bardzo żal mi jest Joanny, że musiała odejść, trudno jest mi się pogodzić z tym, że wielu cudownych ludzi umiera przez tę okropną chorobę, która stała się niestety zmorą naszych czasów. Chyba każdy zna kogoś, kto z nią walczy lub znał kogoś, kogo ta choroba pokonała... Współczuję Ci tak bliskiej straty.
UsuńZdecydowanie twoja recenzja zachęciła mnie do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy i życzę przyjemnego czytania!
UsuńPolecam bardzo bardzo życiowa książka ,blog czytałam czytałam i skończyć czytać nie chciałam ponieważ wiedziałam jak się niesprawiedliwie zakończy. Bardzo wzruszająca a zarazem momentami zabawna .Pozdrawiam i polecam wziąść książkę w łapkę i poczytać;-)!!!!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą i również gorąco polecam!
UsuńKsiążka smutna, ale ja czasami się śmiałam i uśmiechałam w trakcie lektury.
OdpowiedzUsuńPonoć ma wyjść "Nieżona", czekam na nią...
Też pisałam o "Chustce".
Miałam podobnie. Chociaż książka jest smutna, to sporo jest w niej też radości:) Skoro tak, to również będę czekać na "Nieżonę"!
UsuńSuperb article, man!! you are really included a real advance area of knowledge I expect for may days. Hope you more article on it creates & let us to see.
OdpowiedzUsuń