Jak zostałam molem książkowym


Jak zostałam molem książkowym

Miałam zacząć od statystyk, ale w związku z tym, że statystyczny Polak nie lubi statystyki, powiem krótko, że my Polacy czytamy mało. Zastanawiam się dlaczego tak jest i dlaczego ja jak zwykle idę pod prąd? 
Trudno określić, kiedy miałam faktycznie pierwszy kontakt z książką. Jednak chyba najmilej z tych dziecięcych lat wspominam wieczory, kiedy mama mojemu młodszemu bratu i mnie czytała książki, szczególnie jedną – "Bajarka opowiada" Marii Nieklewiczowej. Jest to zbiór baśni z całego świata, pięknych i bardzo pouczających. Mój brat zwykle szybko usypiał, mnie natomiast te opowieści wcale nie usypiały, chciałam ciągle więcej i więcej. Dzisiaj książka jest już nieco sfatygowana, ale nadal stoi na honorowym miejscu w mojej biblioteczce i mam nadzieję, że kiedyś będę mogła te same bajki czytać swoim dzieciom. Niech też się dowiedzą dlaczego woda morska jest słona, dlaczego małpy nie budują sobie domów i dlaczego zając ma kusy ogon. Zdecydowanie polecam tę książkę wszystkim rodzicom. Może ona być przyjemną alternatywą dla zalewających nas disnejowskich produkcji. 
Oczywiście były też inne książki. Zaczytywałam się w wierszach Tuwima. W pięknie ilustrowanej książce była "Lokomotywa", "Słoń Trąbalski", "Zosia Samosia" i wiele innych utworów. Niestety ta publikacja miała dużo mniej szczęścia i nie udało jej się przetrwać do dnia dzisiejszego… Nie mam pojęcia, co mogło się z nią stać. Miałam też chyba kilka małych książeczek z serii poczytaj mi mamo, ale te niestety nie wyryły się zbyt mocno w mojej pamięci. Z czasem już samodzielnie połykałam kolejne lektury dla dzieci, czytałam "Dzieci z Bullerbyn", "Anię z Zielonego Wzgórza", "Awanturę o Basię", "Akademię pana Kleksa"… Już wtedy najbardziej cieszyły mnie prezenty książkowe. Nie straszne mi były żadne lektury, czytałam wszystko, co wpadło mi w ręce, nawet jeśli nie była to pozycja w moim przedziale wiekowym. 
Cieszę się i dziękuję moim rodzicom za to, że w naszym domu były książki, że książki się szanowało i szanuje do dnia dzisiejszego. Mama od niedawna przerzuciła się na audiobooki, bo mówi, że wzrok już ma nie taki jak kiedyś… Tata lubi przeglądać pozycje popularnonaukowe różne atlasy, przewodniki. Zwykle jak dostanie taką książkę, to na długi czas mamy go z głowy, jeździ palcem po mapie, zastanawia się ile ludności liczy dane miasto… A mama się denerwuje, że pochłonięty lekturą, zapomina o naszym towarzystwie. Ale w dużej mierze sama jest sobie winna, bo też kupuje mu takie prezenty. Można więc powiedzieć, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Pewnie bez nich też wyrosłabym na mola książkowego, bo mam to we krwi, ale z pewnością byłoby mi dużo trudniej, bo w końcu komu podkradałabym kolejne powieści? Jednak w tym wypadku nie miałam wyjścia, musiałam wpaść w szpony tego nałogu. 
Wiele osób nie czyta, wiele osób chwali się, że nie czyta książek. Poznałam kiedyś dziewczynę, która się szczyciła tym, że zdała maturę, mimo iż w życiu nie przeczytała żadnej lektury. Ale są to nie tylko osoby z naszego otoczenia, są to też często osoby sukcesu, które podziwiamy. Może to właśnie ci celebryci robią antyreklamę książkom, bo skoro ktoś wcale nie czyta, a mimo tego stał się osobą znaną, podziwianą, bogatą i wpływową, to może jednak czytelnictwo jest przereklamowane? Moim zdaniem jest to tylko wyjątek potwierdzający regułę, że czytać warto, bo jest to zajęcie bardzo rozwijające i ogromnie przyjemne…
Na szczęście osoby z mojego otoczenia czytają, może zupełnie nieświadomie dobieram sobie tylko przyjaciół kochających książki, mniejszych lub większych moli książkowych. Bardzo podobają mi się wszelkie akcje propagujące czytelnictwo. Najbardziej spodobało mi się hasło jednak z takich grup entuzjastów literackich "Nie czytasz, nie idę z Tobą do łóżka". Przyznacie, że jest to bardzo chwytliwe motto i mam nadzieję, że tak jak przez żołądek można się dostać do serca mężczyzny, tak przez łóżko trafimy do jego umysłu. Oczywiście powstała też grupa przeciwników pod hasłem "Czytasz, nie idę z Tobą do łóżka", ale na dzień dzisiejszy nie jest zbyt popularna.  
Nie wyobrażam sobie życia bez słowa pisanego. Joanna Chmielewska, jedna z moich ulubionych autorek (bo potrafi rozbawić mnie do łez), w swojej biografii wspomina, jak będąc małą dziewczynką sama nałożyła na siebie bardzo surową karę. Nie pamiętam już o jakie przestępstwo chodziło, ale doskonale pamiętam, jaka była to kara – Joanna nałożyła na siebie zakaz czytania. Opowiadała, że była to bardzo surowa kara i bardzo ciężko było jej w niej wytrwać, bo litery, słowa i zdania były wszędzie, atakowały ją z opakowań, szyldów, murów… Doskonale rozumiem panią Joannę, sama nie odważyłabym się na wymierzenie sobie takiej kary… 
Jest spore grono osób rozkochanych w literaturze. I chyba nie wszyscy muszą za tym szaleć. Często za spadek czytelnictwa obwinia się lektury, szczególnie te nudne, które wielu zniechęcają do książek na zawsze. Jednak myślę, że kanon lektur szkolnych musi być zróżnicowany. W ten sposób zanurzamy się w różnych epokach, stylach i na tej podstawie wyrabiamy sobie własny gust literacki. Niestety zdarza się też tak, że książka przerasta czytelnika, że nie jest to czas na tego typu lekturę. Do wielu historii trzeba dorosnąć, trzeba dojrzeć do czasami trudnego stylu autora. Myślę, że dzisiaj na wiele utworów miałabym zupełnie inne spojrzenie, niż w czasach szkolnych, to co wydawało się nudne, mogłoby być inspirujące i ciekawe. 
Czyż nie byłoby pięknie, gdyby zamiast sztywnego zestawu lektur, ktoś kto nas zna, wskazywał nam, jaka lektura jest dla nas dzisiaj odpowiednia, wytyczył dla nas indywidualną ścieżkę literacką? Niestety systemu edukacji nie uda nam się tak łatwo zmienić, ale w końcu to nie tylko nauczyciele mogą być dla nas takimi literackimi drogowskazami, często są nimi rodzice, znajomi i przyjaciele. 
Dlatego też dziękuję wszystkim tym, którzy podtykali mi pod nos książki, pożyczali kolejne tomiska, dzielili się swoimi opiniami na tematy literackie. Tego nigdy za wiele, więc czekam na więcej i więcej…
Pamiętajcie, że lepszym pomysłem na prezent niż książka, są tylko dwie książki!

Komentarze

  1. Zobaczyłam "Bajarkę..." i po prostu nie mogłam nie kliknąć przycisku "Dołącz" :D

    I podpisuję się pod tą notką wszystkimi łapkami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam nowego gościa! "Bajarka opowiada" w wielu osobach budzi ciepłe uczucia:) Mam nadzieję, że zagościsz na moim blogu na dobre. Gorąco pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie się zdziwisz, że zabrnęłam tak daleko, ale chciałam zobaczyć Twój pierwszy post :). Pięknie napisane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Bardzo mnie cieszy Twoja determinacja i zastanawiam się, kiedy ja znajdę czas, żeby się zrewanżować:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty