Leisa Rayven „Zły Romeo”
„Romeo i Julia” to jeden z najbardziej rozpoznawanych dramatów, historia bardzo romantyczna, ale też przez wielu uważana za przesłodzoną czy nierealną. Cóż, o gustach się nie dyskutuje, zresztą nie dzieło Szekspira jest tematem mojej dzisiejszej recenzji. Opowiem Wam o książce „Zły Romeo” Leisa'y Rayven, która to zabiera nas w niemniej romantyczną scenerię jak wspomniany dramat.
Cassie i Ethan mają wspólnie zagrać kochanków w sztuce na Broadwayu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że trzy lata temu rozstali się w dramatycznych okolicznościach, w gruncie rzeczy to Ethan zostawił Cassie, czego ta nie potrafi mu wybaczyć. Teraz mają zagrać razem, całować się, przytulać i pieścić, zupełnie zapomnieć o dawnych urazach i uczuciu, które jest między nimi. Nie będzie to łatwe.
Już podczas pierwszego spotkania Cassie i Ethana iskrzyło, i to mocno. Oboje ubiegali się o przyjęcie do prestiżowej uczelni aktorskiej, Grove. Konkurencja była spora, ale dzięki łączącej ich namiętności Cassie i Ethan zostali przyjęci. Nieco później zostali obsadzeni w tytułowych rolach w szkolnym przedstawieniu „Romeo i Julia”. Wtedy to namiętność przejęła nad nimi kontrolę… Cassie koniecznie chciała być z Ethanem, podczas gdy ten twierdził, że nie mogą być przyjaciółmi ani parą. Po trzech latach sytuacja zmienia się o 180 stopni.
„Złego Romea” czyta się lekko, szybko i bardzo przyjemnie. Ja kilkakrotnie się uśmiechnęłam, wielokrotnie też wzdychałam nad trudnym charakterem Ethana. Jednak bawiłam się przednio. W trakcie lektury zaglądamy za kulisy spektakli, uczelnianego i broadwayowskiego. Obserwujemy pracę aktorów, zarówno te jasne jak i ciemne strony tego zawodu. Oczywiście najważniejszym elementem tej powieści jest miłość, bardzo namiętna, nie mniej skomplikowana i szalona. Ethan broni się przed Cassie i rodzącym się uczuciem, stara się zdusić je w zarodku, jednak dziewczyna nie daje się łatwo zniechęcić. Mamy tu cały wachlarz emocji, który autorce udało się oddać bardzo wiarygodnie, niemal możemy się poczuć, jakbyśmy uczestniczyli w opisanych wydarzeniach.
Bardzo lubię, gdy historia toczy się dwutorowo. Tak też jest właśnie w tym przypadku, jednocześnie poznajemy aktualne wydarzenia i te z przeszłości naszych bohaterów. Czytamy też fragmenty pamiętnika Cassie, które świetnie uzupełniają całą historię. Dzięki temu w książce dzieje się więcej i lepiej poznajemy naszych bohaterów.
Ta lektura to był dla mnie prawdziwy relaks, dzięki niej zapomniałam o otaczającym świecie, zatraciłam się w tej opowieści o sile miłości, o tym jak wpływa ona na ludzi. Ani się nie obejrzałam i byłam na ostatniej stronie. Zamknęłam książkę z żalem, że to już koniec, ale też z nadzieją na dalszy ciąg. Jestem bardzo ciekawa kontynuacji i mam nadzieję, że nie będziemy musieli na nią długo czekać.
Gorąco polecam Wam „Złego Romea”, szczególnie tym z Was, którzy mają romantyczne dusze i kochają dramat „Romeo i Julia”.
Moja ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.
Leisa Rayven, Zły Romeo, Wydawnictwo Otwarte, 2017,
ISBN: 978-83-751-5426-9,
O miłości czytam zawsze i wszędzie :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię czytać o miłości, chociaż niekoniecznie w wydaniu typowo harlequinowym. Tu na szczęście jest ciekawie. :)
UsuńO tym pierwotnym dramacie mam takie zastrzeżenie, że bohaterowie byli za młodzi. Nauką powinni byli się zająć, a nie miłością. Szkoda, że pan William na to nie wpadł!
OdpowiedzUsuńMiłość budzi się w różnym wieku i trudno z nią walczyć. :)
UsuńMiłosne uniesienia pozostawiam na wakacyjne zaczytanie. Może będę miała okazję spotkać się z tą książką. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Ani się nie obejrzymy, a będą wakacje. :)
UsuńTa książka wręcz za mną chodzi :) Muszę ją mieć!
OdpowiedzUsuńMyślę, że przypadnie Ci do gustu. :)
UsuńSłyszałam o tej książce ale nie wywołała u mnie czynnika WOW i nie wiem czy ją przeczytam. mój blog
OdpowiedzUsuńWarto dać jej szansę, chyba że to nie Twoja literatura. :)
UsuńJeszcze się zastanowię, aż tak bardzo mnie niezainteresowała, ale może dam szansę i przeczytam w wolnej chwili:)
OdpowiedzUsuńNajlepiej zdać się na kobiecą intuicję. :)
Usuń