Monika A. Oleksa "Miłość w kasztanie zaklęta"
Książka Moniki stała na półce od moich urodzin (dziękuję Asiu i Miłko!) i cały czas mnie kusiła. Ja z jednej strony chciałam ją przeczytać, z drugiej chciałam odłożyć przyjemność na później. W końcu jednak nie wytrzymałam, ale tym razem lepiej zaplanowałam sobie czytanie niż w przypadku „Ciemnej strony miłości”, bo wybrałam na tę lekturę niedzielne popołudnie. Podejrzewałam, że gdy zacznę czytać, ciężko mi będzie odłożyć książkę, iść spać, a potem do pracy... W ten sposób miałam czas zarezerwowany tylko i wyłącznie dla niej, więc spokojnie mogłam się zabrać za lekturę...
Na początku powieści poznajemy Magdę, trzydziestosześcioletnią nauczycielkę, pannę, która szuka swojego księcia z bajki. Nie chce żaby, chce księcia, bo takiego mężczyznę chciała dla niej babcia. Jednak nie jest łatwo znaleźć prawdziwego mężczyznę, więc Magda oswoiła swoją samotność, ma wspaniałego przyjaciela, jest szczęśliwa, ale ciągle ma nadzieję, że jej książę się zjawi. Jednego ma nawet na oku, codziennie obserwuje go w parku, jak smutny siedzi na ławce i ściska w ręce kasztana. Coś ją ciągnie do niego, zastanawia się jakie są przyczyny jego rozpaczy. Widzi na jego palcu obrączkę i rozmyśla o jego małżeństwie, które musi być bardzo nieudane, skoro on tak się zadręcza. Nazywa go Posągowym. Codziennie po pracy biegnie do parku, by go zobaczyć, ale on jej nie dostrzega. Jej przyjaciel Adam kategorycznie odradza jej lokowanie uczuć w nieznajomym mężczyźnie. Może jest zazdrosny? Sam wielokrotnie oświadczał się Magdzie, ale ona widzi w nim tylko przyjaciela, brata, ale nie towarzysza życia, nie wymarzonego księcia z bajki.
Kolejne popołudnie w parku. On siedzi na jednej ławce, ona na drugiej. W pewnym momencie rozpędzony rowerzysta nie mogąc wyhamować, wjeżdża w małą dziewczynkę. Magda rusza z pomocą, próbuje uspokoić Adelkę i jej matkę. Zaraz za nią pojawia się też on - Posągowy. Okazuje się, że jest lekarzem. Natychmiast opanowuje sytuację i korzystając z Magdy komórki wzywa pomoc. Zapomina jednak oddać jej telefon. Dziewczynka w bardzo ciężkim stanie trafia do szpitala, przechodzi skomplikowaną operację, ale na szczęście jej stan szybko się poprawia.
Po kilku dniach Magda znowu spotyka w parku tego mężczyznę, teraz już się znają, on oddaje jej komórkę, zaczynają rozmawiać. Po chwili przenoszą się do włoskiej knajpki Casa Mia, on otwiera się przed nią, jak przed nikim innym od dawna. Opowiada jej o swojej żonie, którą kochał ponad wszystko, o ich marzeniach, planach i o chorobie, która wszystko pokrzyżowała. Minął rok od jej śmierci, a on nie zrobił nic, by zacząć znowu żyć, pogrąża się w smutku i cierpieniu, jednocześnie nie zdaje sobie nawet sprawy, że jest ktoś, kto przez niego cierpi. Nie zdradzę o kogo chodzi, odkrycie tego szczegółu i wielu innych, pozostawiam Wam, bo z pewnością warto sięgnąć po tę książkę.
Czy mi się wydaje, czy słyszę głosy protestu? Mówicie, że nie lubicie romansideł? A czy ja powiedziałam, że to jest romansidło? Jest to owszem piękna opowieść o miłości, ale czy to uczucie nie jest ważnym elementem naszego życia, czy wszyscy nie dążymy do niej, nie chcemy kochać i być kochani? Miłość jest jednym w wielu elementów tej powieści. Dla równowagi mamy tu sporą dawkę cierpienia i to w bardzo różnych wydaniach. Jest to powieść o przyjaźni, szczęściu, przemijaniu, zdradzie, egoizmie, rodzinie... Odnajdujemy tu bohaterów z sercem na dłoni, ale też takich, którzy dążą do celu po trupach. Jesteśmy świadkami przemian, ale również dramatycznych potknięć, a na dodatek mamy kilka elementów nadprzyrodzonych. Chcecie się dowiedzieć, dlaczego w mieszkaniu Magdy pachnie walerianą?
„Miłość w kasztanie zaklęta” to bardzo wzruszająca historia, w każdym razie na mnie tak działa. Znowu wylałam morze łez, płakałam prawie przez całą książkę, z małymi przerwami na uśmiech, bo dla równowagi nie mogło też zabraknąć zabawnych elementów. Mnie ta lektura skłoniła do refleksji, obudziła wspomnienia, całą masę różnych uczuć, rozbiła mnie na drobne kawałeczki i jeszcze na długo po zakończeniu jej czytania, nie mogłam się pozbierać. Dlaczego ona tak działa na czytelnika? Bo opowiada o zwykłych ludziach, o Was i o mnie. Bardzo łatwo jest się identyfikować z bohaterami tej książki, z pewnością część ich przeżyć była też i Waszym udziałem. Momentami miałam wrażenie, jakby autorka zaglądała mi do głowy, rozumiała moje odczucia w takiej czy innej sytuacji i pięknie je opisała. Uwielbiam takie słodko-gorzkie życiowe historie, piękne i wzruszające. Lubię gdy autor potrafi do mnie dotrzeć i mną wstrząsnąć. Muszę się przyznać, że był taki moment, kiedy miałam chęć ze złości rzucić książką, bo autorka po raz kolejny pokrzyżowała mi plany. Ciekawość i miłość do tej powieści jednak zwyciężyły i na szczęście żadna książka w trakcie tej lektury nie ucierpiała. Cieszę się jednocześnie, że autorka nie poszła na skróty, namieszała trochę w fabule, nie zafundowała nam prostej i płytkiej historii.
Styl pisania jest może jeszcze trochę niedoszlifowany, pojawiają się drobne potknięcia, bo w końcu jest to pierwsza powieść Moniki, ale przez łzy ciężko mi było dostrzec jakieś rażące niedociągnięcia. Nie wykluczam, że ktoś powie, że jest to zbyt ckliwa opowieść, że autorka wprowadza bardzo smutną atmosferę. Nie wiem, może będzie miał rację. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to lektura dla każdego. Ja lubię, gdy książka poruszy mnie do głębi, lubię taki oczyszczający płacz, dzięki któremu dzielniej znoszę własne problemy. Jest to też trochę bajkowa opowieść, z jednej strony bardzo życiowa, a z drugiej magiczna. Jej się nie czyta, ją się pochłania, a gdy dobija się do końca, to pozostaje ogromny niedosyt, chciałoby się więcej i więcej. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejne powieści Moniki.
Po tej emocjonalnej karuzeli, którą mi zafundowała autorka, jest mi bardzo ciężko obiektywnie ocenić „Miłość w kasztanie zaklętą”, a może nawet nie jestem w stanie tego zrobić. Wydaje mi się, że ta powieść jest minimalnie gorsza od „Ciemnej strony miłości”, ale i tak świetna. Odnalazłam w niej kawałek siebie i Wam też tego życzę. Jest to jedna z tych książek, do których chętnie wracam i zawsze wspominam z sentymentem.
Gorąco polecam!
Moja ocena: 9/10
Monika A. Oleksa „Miłość w kasztanie zaklęta”, Zysk i S-ka Wydawnictwo, 2011
ISBN:978-83-7506-655-5
Str.344
Też tak czasem mam, że z lekturą jakiejś książki czekam na odpowiednią chwilę, czyli na czas gdy będę mogła poświęcić się czytaniu w 100% i nie myśleć i niczym innym i przede wszystkim nie odrywać się!
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Nie znoszę się odrywać od świetnej książki, ale nie każdą da się przeczytać na jedno posiedzenie.
UsuńZgadza się! Przy bardziej krwistych kryminałach przerwy są wręcz wskazane!
Usuńkolodynska.pl
Ja tam lubię romansidła, tylko takie porządnie napisane.
OdpowiedzUsuńZrobiłaś takiego cliffhangera, że jak książka będzie gdzieś w promocji to chyba się skuszę...
Też czasami sięgam po romanse, ale wolę, gdy dotykają również innych tematów oprócz miłości.
UsuńCieszę się niezmiernie, że Cię zaciekawiłam;)
Brzmi fajnie, choć to nie do końca moja tematyka. Zaciekawiłaś mnie :D
OdpowiedzUsuńCzasami warto zaryzykować i sięgnąć po coś innego:)
UsuńTeż tak sądzę :)
UsuńOstatnio coraz częściej w ręce wpadają mi książki polskich autorów, których nie znam, może i ta mi się trafi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Też często sięgam po naszych autorów i wielu z nich bardzo sobie cenię:)
UsuńPozdrawiam!
Od czasu do czasu sięgam po romansidła, coraz rzadziej, ale skoro tak zachwalasz, to poszukam tej książki. :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy przypadnie Ci do gustu:)
Usuńładny tytuł i dobra jakoś zachęcają do podjęcia lektury :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci wielu zachwytów nad nią:)
UsuńWidać, że bardzo lubisz książki tej pisarki :) Dzięki temu mam ochotę po nie sięgnąć, bo skoro dostrzegłaś w nich niezwykłe, poruszające historie, to może i mnie uda się to samo :)
OdpowiedzUsuńTego Ci właśnie życzę. Mam nadzieję, że książka wniesie trochę magii i dużo emocji do Twojego życia!
UsuńDawno nie czytałam czegoś w tym stylu. Będę mieć na uwadze tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńJa tam romansidła bardzo lubię. Miło sobie od czasu do czasu coś takiego poczytać. I książka wydaje się być bardzo ciekawa. Z wielką chęcią ją przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się:)
UsuńKolejna, dobra recenzja tej książki. Zaglądam często na bloga autorki. Świetna osoba, pisząca świetne książki.
OdpowiedzUsuńTeż często tam zaglądam, bo wizyta na jej blogu to zastrzyk pozytywnej energii:)
UsuńZaciekawiłaś mnie tą książką :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć, a raczej czytać:)
UsuńJak na razie mam w planie „Ciemną stronę miłości” tej autorki, bo pamiętam, ze strasznie chwaliłaś tę książkę ;)
OdpowiedzUsuń"Ciemną stronę miłości" zachwalałam jeszcze bardziej, bo w sumie nie potrafiłam się do niczego przyczepić, tu jakieś drobne potknięcia znalazłam, ale obie z całego serca pokochałam. Jestem niezmiernie ciekawa Twojego zdania na temat książek tej autorki:)
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale po twojej recenzji koniecznie muszę przeczytać! : )
OdpowiedzUsuńZapraszam też na blog autorki: http://magialiterczarslow.blogspot.com/ :)
UsuńBardzo dobra recenzja :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa:) Motywują mnie one do pracy.
UsuńWczoraj skończyłam "Ciemną stronę miłości" i chociaż nie podobała mi się tak bardzo jak Tobie, to ta książka woła do mnie: "przeczytaj mnie" i jeśli będę miała taką okazję, zrobię to na pewno! :)
OdpowiedzUsuńMam jednak nadzieję, że chociaż trochę Ci się spodobała? Z niecierpliwością czekam na Twoją recenzję, a "Miłość w kasztanie zaklętą" oczywiście polecam!
UsuńOczywiście, że się spodobała, ale jak na koniec wakacje za trudna dla mnie ta książka. :P
UsuńKamień z serca:)
UsuńNiby babskie czytadło, ale jednak ma swoją moc i wcale nie jest łatwe, miłe i przyjemne. Uwielbiam taką literaturę kobiecą! Rozumiem jednak, że jako wakacyjna lektura może być zbyt ciężka.
Cieszę się, że ,,Miłość w kasztanie zaklęta'' tak bardzo ci się spodobała. Ja już od dawna zauważyłam wspaniały talent pisarski Moniki Oleksy i mam nadzieje, że jak najwięcej czytelników pozna i pokocha twórczość tej autorki.
OdpowiedzUsuńTeż mam taką nadzieję!
UsuńCzytałam, bodajże dwa razy i za każdym razem podobała mi się tak samo :)
OdpowiedzUsuńTeż z pewnością do niej wrócę, bo warto:)
UsuńTej pozycji akurat nie posiadam, ale rozejrzę się za nią. Tak fantastycznie ją opisałaś, że aż trudno mi się oprzeć i jej nie przeczytać. Za to "Ciemna strona miłości" niedawno zasiliła moje szeregi książkowe:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko! Nie opieraj się, czytaj:)
UsuńMam nadzieję, że znajdziesz niebawem czas na "Ciemną stronę miłości", bo jestem ogromnie ciekawa Twoich wrażeń. Mam nadzieję, że i Ciebie Monika zaczaruje i oczaruje!
Ksiażki, w których można odnaleźć kawałeczki własnej duszy są najlepsze! bardzo chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą!
UsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce i - jak wspomniałaś - należę do grona tych osób, które nie lubią romansideł. Przesłodzonych zwłaszcza. Myślę, że to nie dotyczy jedynie singli ;)
OdpowiedzUsuńAle mówisz, że jest tu równie silna dawka cierpienia... Cóż, dość ciekawe wyrównanie, choć miłość często boli. Jak powiedział Jace w "Mieście kości" - "(...) kochać to niszczyć i że być kochanym to znaczy zostać zniszczonym".
P.S. Bardzo przyjemny blog. Z chęcią obserwuję :)
Dziękuję i z radością witam "w moich skromnych progach":)
UsuńJa za typowymi romansidłami też nie przepadam, czytam je rzadko, zazwyczaj gdy mnie ktoś nimi obdaruje. Na szczęście książki Moniki Oleksy to coś więcej, to ogromny ładunek emocji i życiowej mądrości. Myślę też, że nie jest to lektura łatwa, miła i przyjemna. Zgadzam się z Tobą, że miłość i cierpienie często się ze sobą wiążą i w tej książce też można tego doświadczyć. Gorąco polecam!
"Miasto kości" jeszcze przede mną, ale mam je w planach:)
Brzmi dobrze, czasem potrzebne jest dobre romansidło:)
OdpowiedzUsuńPolecam i radzę dokupić do tej książki dużą paczkę chusteczek:)
UsuńMuszę ją mieć!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda Ci się ją szybko upolować:)
Usuńale mam chęć na te książkę :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy:) Gorąco polecam!
UsuńAle daleko zabrnęłam na Twoim blogu :) I bardzo się cieszę, bo jak widzę znalazłam perełkę. Do tej pory nic nie czytałam tej autorki, ba...nawet o niej nie słyszałam :(. Ale to jak najbardziej moje klimaty, więc ... biegnę do biblioteki :)
OdpowiedzUsuńObie dotychczas wydane przez Monikę Oleksę książki są moim zdaniem rewelacyjne i obie Ci polecam:)
UsuńAwesome post.
OdpowiedzUsuń