Jerzy Stypułkowski "Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego urzędnika"
Tym
razem trafiła w moje ręce książka Jerzego Stypułkowskiego
"Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego
urzędnika". Autor z tyłu okładki wyjaśnia, iż pozycja ta
jest efektem jego doświadczeń i odczuć. Jerzy Stypułkowski
urodził się w Polsce, ale od wielu lat mieszka w Sztokholmie. Tam
ukończył studia w dziedzinie historii literatury, informatyki i
bibliotekoznawstwa. Potem pracował przez wiele lat jako bibliotekarz
w National Library of Sweden. Można więc przypuszczać, iż czas
spędzony w tej instytucji dał mu świetny materiał do napisania
tej książki.
Na
samym początku powieści jesteśmy świadkami samobójstwa pewnego
urzędnika. Potem zaczynamy się zapoznawać z zasadami działania
jednego urzędów w Szwecji i poznajemy głównego bohatera tej
powieści, obcokrajowca polskiego pochodzenia, który nazywany jest
tajemniczo "K.". Ani razu nazwa opisywanej instytucji nie
pojawia się w książce, ale można przypuszczać, że jest to
Szwedzka Biblioteka Narodowa. Wydawałoby się, iż taka instytucja w
Szwecji działa wzorowo, pracodawcy dbają o pracowników, można
liczyć na sprawiedliwe traktowanie, zaangażowanie jest doceniane
przez przełożonych. Nic bardziej mylnego. Owszem kierownictwo
docenia, ale nie zaangażowanie w pracę, tylko lizusostwo. Każdy
pomysł głównego szefa, Runara, jest wychwalany pod niebiosa, każde
jego słowo spijane z jego ust przez podwładnych, szczególnie tych
wyższego szczebla. Dyżury w recepcji, która nie jest faktycznie
potrzebna, ale stanowi oczko w głowie Runara, pełnią wszyscy,
którzy chcą mu się podchlebić. Wielu pracowników zaangażowanych
jest też w mycie samochodu szefa, co robią z wielkim entuzjazmem.
Urząd
nie ma funduszy na swoją zasadniczą działalność. Chociaż
zajmuje się on kulturą, wszelkie środki na zakup książek zostały
wstrzymane. Rozwiązanie najprostszego problemu wymaga
skomplikowanych procedur, wielu zebrań i rozmów. Jednym z istotnych
kłopotów urzędu są kable, które wychodzą z podłogi i służą
do zasilania urządzeń biurowych. Często leżą one pomiędzy
biurkami, co powoduje potknięcia i wypadki. Temat został podjęty
na zebraniu pracowników działu, na zebraniu szefów, był
konsultowany z Bengtem Steenem, który jest osobą odpowiedzialną za
sprzęt i oświetlenie, by w końcu zlecić analizę tego problemu
firmie Karlssons & Sons. Jan Karlsson przez rok bada sprawę,
odbywa rozmowy ze wszystkimi pracownikami, szefami sekcji i działów,
a nawet zwołuje konferencję, by omówić temat. Wszystko po to, by
w końcu wydać opinię, że faktycznie kable stanowią zagrożenie i
trzeba coś z tym zrobić. Absurdalnych decyzji, idiotycznych
zachowań w tej instytucji jest oczywiście dużo więcej.
"Urząd był jak stara zasapana lokomotywa ciągnąca z mozołem wagony po wyboistym torze. Głowna jego działalność po kilku latach pod skrzydłami obecnej administracji niemal ustała, za to kwitła działalność pozorna, praca na niby, pochłaniająca teraz urzędników wszystkich szczebli. Szefowie byli zwykle nieobecni na swoich stanowiskach; ich biurka były jak zawsze zawalone aktami, jednak drzwi do ich gabinetów, jeszcze do niedawna symbolicznie otwarte na oścież, były dyskretnie zamykane. Teraz całe dni spędzali na zebraniach, seminariach i kursokonferencjach, gdzie zdobywali szlify mistrzów werbalistyki, pustosłowia i głoszenia pseudoidei".
Muszę
przyznać, że miałam pewne obawy względem tej książki. Już sam
podtytuł "Studium udręki szwedzkiego urzędnika" troszkę
mnie odstraszył, bo w końcu co może być ciekawego w życiu
urzędnika i to jeszcze szwedzkiego? Przecież powszechnie wiadomo,
że Szwedzi nie są uważani za najbardziej rozrywkowy naród świata.
Poza tym praca w urzędzie chyba dla większości ludzi jest
synonimem nudy i schematyczności. Zastanawiał mnie fakt, co też
autor może na ten temat pisać na ponad pięciuset stronach? Czy uda
mi się przez to przebrnąć? Na szczęście nie boję się takich
wyzwań, a Skandynawia bardzo mnie ciekawi, więc w końcu
zdecydowałam się na tę lekturę i muszę przyznać, że autor
bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.
Stworzona
przez niego rzeczywistość jest okropnie absurdalna, ale można
przypuszczać, że nie jest całkowicie wyssana z palca. Jerzy
Stypułkowski balansuje na granicy między rzeczywistością a fikcją
literacką. Pozostawia czytelnikowi wybór, co uzna za wyssane z
palca, a w co faktycznie uwierzy. Wielokrotnie nawiązuje do polskiej
rzeczywistości w czasach PRL-u, która dzisiaj może wydawać się
nam też strasznie dziwna, nierealna, a jednak wiemy, że miała
miejsce, że przeciętny Kowalski musiał się z nią mierzyć na co
dzień. Jednak Szwecja to kraj demokratyczny, więc może dziwić
fakt, że ludzie wolni pozwalają sobą tak manipulować, wchodzą w
chore układy, nawet nie próbując z nimi walczyć. Część z nich
zdaje się nie dostrzegać problemu, tego że ich praca jest
absurdalna.
Najbardziej
oburzony zaistniałą sytuacją jest K., przybysz z Polski. Patrzy na
sprawy trochę z boku, z innej perspektywy. Nie oślepia go blask
władzy, nie marzy o awansie. Chciałby tylko, żeby jego ciężka
praca została doceniona. Niestety K. nie podlizuje się szefostwu,
nie wychwala jego decyzji, idzie pod prąd, a to nie może się
podobać przełożonym. Dlatego każda kolejna podwyżka okazuje się
być rozczarowaniem, nie odzwierciedla jego zaangażowania w pracę i
przesuwa go coraz niżej na listach płac względem jego kolegów.
Nasz bohater nie chce dostosować się do panujących w urzędzie
reguł, co skazuje go na podejrzliwość ze strony przełożonych i
kolegów z pracy. Zostaje on wykluczony poza nawias, rozmawianie z
nim, a tym bardziej przyjaźń nie są dobrze postrzegane.
"Polubił rolę outsidera, przyzwyczaił się do tego, że zawsze znajdował się na uboczu, poza mainstreamem, poza modą, i – co kiedyś, dawno temu, było dla niego uciążliwe, niekiedy bolesne – że patrzył na życie jakby zza szyby, że był ciągłym obserwatorem. Wszystko, co się na tym świecie liczyło, co miało wagę dla większości, odbywało się bez jego udziału. Nie umiał i nie chciał się angażować. Był tułaczem wałęsającym się po zaułkach".
"Skandynawska
wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego urzędnika" jest to
bardzo dobrze napisana książka, widać tu dbałość o każde słowo.
Autor świetnie opisał charaktery i odczucia poszczególnych
bohaterów. Wszedł on zarówno w rolę buntownika z Polski,
jak i przykładnych urzędników, zadufanego w sobie szefa. Dużo
mamy tu jego przemyśleń, filozoficznych rozważań. Język jest
bardzo barwny i plastyczny, dzięki czemu lektura jest prawdziwą
przyjemnością. Nie jest to jednak książka na jeden wieczór. Sama
chociaż czytałam ją z zainteresowaniem, to potrzebowałam na nią
tygodnia, dawkowałam sobie ten absurd, stopniowo oswajałam się z
rzeczywistością szwedzkiego urzędu. Zwykle po parudziesięciu
stronach potrzebowałam oddechu, powrotu do realnego świata. Jednak
odłożenie książki nie wiązało się z zapomnieniem o niej. Przez
ostatni tydzień żyłam urzędniczymi realiami, wielokrotnie
powracałam do nich myślami w ciągu dnia, dzieliłam się uwagami
na temat tej lektury z przyjaciółmi. Myślę, że taka właśnie
reakcja jest bardzo pożądana, świadczy o tym, iż autorowi udało
się zawładnąć umysłem czytelnika, co jest sporym sukcesem.
Książkę
oczywiście polecam, ale czy wszystkim? Raczej nie. Jest to pozycja
dla tych, którzy lubią wyzwania, nieco trudniejsze lektury, dla
których czytanie to nie tylko rozrywka, ale też uczta dla umysłu.
Moja
ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania tej książki bardzo dziękuję jej autorowi.
Jerzy
Stypułkowski,Skandynawska wieża Babel. Studium udręki szwedzkiego
urzędnika, NovaeRes, 2013,
ISBN:
978-83-7722-837-1,
Str.
532.
Cytaty pochodzą z recenzowanej książki.
Ejże, nie obrzydzaj mi biblioteki :))
OdpowiedzUsuńA książka jest podobno świetna i przypomina mój ukochany "Rok 1984". Wiem, że ona po prostu musi być dobra.
Książka moim zdaniem jest świetna i myślę, że Ty również będziesz nią zachwycona. :)
UsuńSłyszałam już o tej książce i przyznam, że mam coraz większą chęć się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńPolecam i życzę przyjemnej lektury!
UsuńOoo zaciekawiłaś mnie ;> Jak się natknę na tę książkę to na pewno przeczytam : )
OdpowiedzUsuńDobra decyzja:)
UsuńCzytałam i polecam. Podobał mi się jej klimat, choć nawiązania do Kafki i Orwella były moim zdaniem zupełnie zbędne. Wiele tu wątków autobiograficznych.
OdpowiedzUsuńTak, nawiązania faktyczne były zbyteczne, ale klimat książki jest bardzo ciekawy. :)
UsuńCzytałam i uważam, że jest świetna. Podobał mi się klimat całej opowieści. Miała w sobie coś niezwykłego, co nie pozwalało mi się od niej oderwać. Chętnie do niej jeszcze wrócę.
OdpowiedzUsuńU mnie na blogu można ją wygrać w prostym konkursie:)
Klimat jest rewelacyjny:)
UsuńTwoja recenzja jest bardzo zachęcająca, jednak nie zdecyduję się na przeczytanie "Skandynawskiej wieży Babel", bo nie przepadam za książkami, których bohaterami są urzędnicy, poza tym podejrzewam, że styl autora nie przypadnie mi do gustu. W jednym ze zdań, które zacytowałaś, aż trzy razy powtarza się słowo "być": "Szefowie byli zwykle nieobecni na swoich stanowiskach; ich biurka były jak zawsze zawalone aktami, jednak drzwi do ich gabinetów, jeszcze do niedawna symbolicznie otwarte na oścież, były dyskretnie zamykane. Bardzo jestem uczulona na takie powtarzające się w bliskim sąsiedztwie wyrazy i dlatego nie sięgnę po tę powieść :-)
OdpowiedzUsuńRozumiem, co masz na myśli. Jeżeli jesteś przeczulona na tym punkcie, to faktycznie ciężko by Ci było czerpać radość z czytania tej książki, bo niestety takie powtórzenia co jakiś czas zdarzają się w tej książce.
UsuńKsiążka już czeka na mojej półce. Widzę, że zapowiada się ciekawa lektura, pomimo swojej obszerności.
OdpowiedzUsuńŻyczę przyjemnego czytania! Mam nadzieję, że książka i Ciebie zachwyci.
UsuńNakarmię swój wątły umysł tym dziełem :) Niech ma, skubany, trochę przyjemności :)
OdpowiedzUsuńŚwietna decyzja!
UsuńTytuł mnie pokonał :) Książka chyba jednak nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńRozumiem:)
UsuńZastanawiałam się nad lekturą tej książki, bo sposób podejścia do tematu wydaje się ciekawy, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że sam temat nie bardzo mnie w tej chwili interesuje.
OdpowiedzUsuńMoże za jakiś czas się to zmieni i dasz się skusić:)
UsuńCzytałam już jedna pozytywną recenzję tej książki. Jestem bardo zainteresowana tą książką, tytuł mam już zapisany ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę więc przyjemnej lektury i czekam na wrażenia. :)
UsuńChętnie przeczytam tę książkę, wydaje się ciekawą lekturą, bynajmniej mnie bardzo zaciekawiła:)
OdpowiedzUsuńOczywiście polecam i życzę przyjemnej lektury.
UsuńNooo, zaintrygowałaś mnie... :)
OdpowiedzUsuńTaki był plan:)
UsuńA ja chyba na razie odpuszczę, choć recenzja jak zwykle świetna i...kusi :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Może za jakiś czas nabierzesz na nią chęci:)
Usuń