Łucja Maria Ślisz "Talitha kum"

Muszę przyznać, że po zakończeniu tej lektury mam mętlik w głowie i nie za bardzo wiem co mam o niej powiedzieć, jak ją ocenić... Zacznę, więc od początku i mam nadzieję, że z czasem wykrystalizuje się odpowiedni obraz tej powieści.

Sylwia jedzie autobusem z Galway do Dublina. Nie czuje się dobrze, wydaje jej się, że jest spocona, dopada ją zmęczenie. Mimo to daje się wciągnąć sąsiadce w rozmowę. Kobieta nie szczędzi jej dobrych rad, recept na szczęście. Dziewczyna jedzie w odwiedziny do Mariusza, swego chłopaka. Mają już wspólne plany na przyszłość, między innymi wyjazd do południowej Francji. Wydaje się, że pozornie wszystko jest OK, jednak zdaniem Sylwii ten związek nie rokuje zbyt dobrze.

Sylwia ma depresje, chciałaby by Mariusz bardziej dostrzegał jej problem, bardziej ją wspierał, starał się zrozumieć. Jednak mężczyzna bagatelizuje sprawę, nie umie się właściwie zachować, zresztą ma dosyć swoich spraw. Chociaż ona obwinia go o nieporozumienia w związku, to przede wszystkim sama nie potrafi się zaangażować. Jej dzieciństwo i ojciec pijak obrzydzili jej mężczyzn, żadnego nie jest w stanie pokochać, żadnemu nie jest w stanie się oddać. Jest też religia. Sylwia jest katoliczką, stara się żyć zgodnie z zasadami wiary. Uważa, że na seks będzie czas dopiero po ślubie.


"Wstyd jej było się do tego przyznać, ale ta Boża droga była jedyną, która umiałaby ją obronić i dać rozumienie tej przemocy i upokorzenia, w którym się tarza, którego nawet nie mogła wypowiedzieć".

Dziewczyna trzyma się zasad wiary, nie angażuje się w związki, chce brać, a nie potrafi dawać. Z religii czerpie recepty na życie, w niej szuka odpowiedzi na nurtujące ją pytania.

"Sylwia myślała na chłopski rozum: Bóg zabrania kokainy, nie chce wielkich uczuć, nie chce zgryzoty na całe życie, nie chce, żeby ktoś zatwardził się nienawiścią na lata. To są straszne, wielkie uczucia, aż nieludzkie. To nie jest tak, że ludzie teraz nie potrafią wytrzymać, po prostu zbyt mało ma ochotę wytrzymać w porównaniu z tamtym pokoleniem, do którego cały czas ci, co krytykują, się odwołują. Młodzi nie krytykują tak bardzo".

Chce, by zwracano na nią uwagę, by ktoś jej pomógł, zajął się nią, ale nikt nie jest w stanie jej zrozumieć i wesprzeć. Przebywanie z nią jest wyzwaniem, a nawet mordęgą. Wszystkich zadręcza swoimi rozterkami i nikt już nie ma siły tego słuchać, nikt nie potrafi wczuć się w jej położenie. Ona woła o pomoc, ale wszyscy są na to głusi.

"Ale co jak chciałem, już wiem. Wydaje mi się, że się zapadasz jak stary fotel, wiesz, każdy ma taką funkcję w sobie, już Ci mówię szczerze, jesteś tak uciążliwa, że nikomu się potem nie chce wymyślać grzeczności, przechodzi się do takiej ciężkiej, okropnej szczerości przy tobie i jeszcze się człowiek obawia, że to nie pomoże. Nigdy nie czułem się tak ciężko jak przy tobie".

Sylwia tkwi w swojej chorobie, a nawet trudno jest jej sobie wyobrazić życie bez depresji. Chce zwracać na siebie uwagę, potrzebuje zainteresowania, nie chce być normalna, zwykła, przeciętna.

"Bo w chorobie nawet trudno pomyśleć, co miałoby być tym zdrowiem, stan zero, nijakość, czystość powierzchni, żadnej skazy, jeszcze nie zadane nic, puste miejsce na historię i rany, jaki byłby świat bez depresji? Nierozsadzany raz po raz smutkiem. Lepiej oddać się depresji niż pozostać nieoddanym, niż nie wiedzieć komu, niż żeby nie było komu się oddać i w czym się zatracić. Żeby nie było komu. Co wtedy zrobić z sobą, trwać? Trwać? Na co czekając? Na nic".

Świadomie umieściłam w tej recenzji aż tyle cytatów, żebyście sprawdzili, czy język tego utworu Wam odpowiada. Nie jest on łatwy, trudno do niego przywyknąć. Ma on oddawać stan emocjonalny bohaterki, jej brak równowagi psychicznej, ciągłe rozedrganie. Jest to ciekawy zabieg, jednak muszę przyznać, że przez to lektura staje się trudna, momentami niezrozumiała. Wyobrażenia Sylwii, jej przemyślenia mieszkają się z rzeczywistymi wydarzeniami, czasami trudno się w tym nie pogubić, oddzielić jedne od drugich.

Książka daje możliwość wejścia w głowę osoby chorej, poznania depresji od środka, wczucia się w nią. Chaos panujący w umyśle Sylwii, zdominował tę powieść.

Depresja to choroba, która w dzisiejszych czasach dosyć mocno się rozpanoszyła. Wielu ludzi na nią cierpi, często i my nie dostrzegamy wołania o pomoc kogoś z naszego otoczenia, czasami nawet nie chcemy tego zauważyć. Może dzięki tej powieści łatwiej nam będzie pojąc to, co targa umysłem i emocjami osoby chorej, może dzięki temu będziemy wiedzieli jak pomóc.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję portalowi Sztukater.pl i Warszawskiej Firmie Wydawniczej.

http://www.sztukater.pl/


Łucja Maria Ślisz, Talitha kum, Warszawska Firma Wydawnicza, 2013,
ISBN: 978-83-7805-875-5,
Str. 494.

Wszystkie cycaty pochodzą z recenzowanej książki.


Książka bierze udział w wyzwaniach: "Polacy nie gęsi" oraz "Debiuty".

Komentarze

  1. Chyba na razie nie mam chęci na tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba rzeczywiście dziwna, ale mi się bardzo podoba i język dość interesujący. Dałabym jje szansę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest specyficzna, ale myślę, że warto spróbować ją przeczytać, wczuć się w jej klimat. Nie jest to lektura dla każdego, ale myślę, że niektórych może też zachwycić. Może Ty akurat należysz do tego grona.:)

      Usuń
  3. Dziwna książka. Pewnie interesująca, ale sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie nie jest to temat, który by mnie zainteresował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, mnie również nie było się łatwo z nim zmierzyć:)

      Usuń
  5. Nie dla mnie, treść odrzuca, okładka jeszcze bardziej, ocena Twoja też nie za wysoka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety książka nie podbiła mojego serca, ale starałam się dostrzec też pozytywne strony tej powieści. Myślę, że są osoby, którym może ona przypaść do gustu, ale nikogo do niej nie namawiam:)

      Usuń
  6. Brzmi ciekawie, w każdym razie treść mnie zaiteresowała, a język mi odpowiada. Chętnie bym się z tą książką zmierzyła.

    OdpowiedzUsuń
  7. Język jak najbardziej mi odpowiada. Ciekawy temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że te obszerne cytaty spełniły swoje zadanie:)

      Usuń
  8. O depresji wciąż wiemy niewiele. A przecież może dopaść każdego z nas. Chętnie przeczytam w ramach poszerzania horyzontów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki cytatom sądzę, że nie sięgnę po książkę, dla mnie trochę ciężko napisana, a może nawet nie ciężko, a tak inaczej, trudno by było mi czytać.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też była ciężka w odbiorze, ale jak widać po innych komentarz niektórym ten styl odpowiada. Ciebie nie namawiam, ale amatorów takiej prozy jak najbardziej.

      Usuń
  10. A ja czuję się szczerze zainteresowana :) jestem naprawdę zaintrygowana - co autorka chciała przekazać? I problematyka utworu mnie ciekawi. Styl również mi odpowiada, tytuł zapisany!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie, cieszę się, że udało mi się Ciebie zachęcić, a nie zniechęcić :) Życzę ciekawej lektury!

      Usuń
  11. Według mnie bardzo ciekawie i klarownie przedstawiłaś tę pozycję i jej przekaz. Ja z chęcią bym ją przeczytała. Właśnie skończyłam czytać"Krzyk ciszy" E. Flock, gdzie główna bohaterka również zmagała się z depresją:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Miałam obawy, że mi się to może nie udać. Sama dobrze wiesz, jak to jest, o niektórych książkach recenzje same się piszą, o inny nie wiadomo co napisać. Dodatkowo chciałam, żeby zachęcić do lektury osoby, które lubią takie powieści, a oszczędzić trudu pozostałym czytelnikom. Mam nadzieję, że książka przypadnie Ci do gustu:)

      Usuń
    2. Oj tak często nie wiem co napisać o książce, którą właśnie skończyłam czytać. Kiedyś się tym bardzo przejmowałam, a teraz stwierdziłam, że najwyżej stworzę krótką notatkę i koniec. Nie będę chodziła i się zamartwiała. Są też takie książki, o których pisze się pisze i przestać nie można:) Masz całkowitą rację Kornelio!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty